poniedziałek, 7 listopada 2022

"Zanim mnie zabijesz" Paula Er

Miłość to piękna rzecz. Dopóki nie okaże się patologiczna. Byliście kiedyś w toksycznej relacji? Mam nadzieję, że nie. Przekonajmy się, jak może taki związek wyglądać i w jaki sposób się od niego oderwać. Jeśli to w ogóle jest możliwe.

Okładka książki Zanim mnie zabijesz Paula Er


Uczucie niszczące życie

Taka właśnie była miłość Julii i Krzyśka. Kochała go bezgranicznie, nawet wtedy, gdy najbardziej cierpiała. Była gotowa poświęcić naprawdę wiele dla wspólnego szczęścia. Trafiła jednak na człowieka, który nie potrafił tego docenić. Jedynym, co otrzymała w zamian za swoje starania, było poniżenie i ból. Ale Julkę poznajemy, kiedy ma to już za sobą. Zaczęła nowe życie u boku innego mężczyzny, z którym jest jej o wiele lepiej. Do czasu, kiedy demony przeszłości zaczynają wracać, a kobieta znów nie czuje się bezpieczna. Azyl, który sobie zbudowała został zburzony przez jedną przesyłkę. Dlaczego przeszłość wraca właśnie teraz? Czy Julii uda się wygrać tę potyczkę? A może ostatecznie się złamie?
Choć nie stała się moją ulubioną bohaterką, to jednak jej losy mnie interesowały. Strasznie denerwowała mnie naiwność i infantylność Julki, która nie była już taka młoda, skoro przeszło 10 lat wcześniej myślała już o dziecku. Moim zdaniem w miłości powinno się zachować zdrowy rozsądek. Wiem też jednak, że wiele osób ma z tym problem i idealizują ukochanych. Możliwe więc, że czepiam się czegoś, co jest normalne, ale... od tego tu przecież jestem ;) W obronie Julki muszę powiedzieć, że poznałam już gorsze postacie. Ona nie była przesadzona. Przeciwnie, w swojej naiwności została naprawdę dobrze wykreowana. Jej zachowania są konsekwentne, uzasadnione, dopasowane do różnych emocji i sytuacji. A to, że dążyła w życiu do autodestrukcji nie wyróżnia jej z tłumu jakoś mocno.

Nie zawsze piękna miłość

Świat byłby piękniejszy, gdyby każda miłość była szczęśliwa, czysta i odwzajemniona. Niestety bywa z tym różnie. Te mroczne oblicza miłości są głównym tematem książki "Zanim mnie zabijesz". Autorka doskonale opisuje uczucia, jakie towarzyszą Julii. Z opisów, a przede wszystkim myśli i słów kobiety wyczuwa się strach, jaki jej towarzyszy. Dodatkowym plusem jest to, że Julka i Krzysiek nie są jedyną parą. Poznajemy też kolejnego partnera dziewczyny. Związek ten ma zupełnie inny bieg, a wiele sytuacji motywowanych jest przeszłością. To, co wydarzyło się lata wcześniej ma ogromne znaczenie dla bieżących zdarzeń. A kiedy dołożymy do tego innych mężczyzn z życia Julii, to dostaniemy... nie, wbrew pozorom wcale nie romans. Choć miłość jest tematem przewodnim, to książka nie ma z sielankową opowieścią o szczęśliwej parze nic wspólnego. Jest pełna mroku, oglądania się za siebie i patologicznych uczuć. Ukazuje miłość, w której jedna strona poświęca wszystko, nawet swoje szczęście i zdrowie, nie dostając w zamian nic pozytywnego. Historia Julki to ciekawa opowieść dla każdego, kto ma tendencję do lokowania uczuć tam, gdzie nie powinien. Kobieta jest przykładem tego, jak wygląda życie zniszczone chorą relacją. Uczy nas też, że warto wyrwać się jak najszybciej i zawalczyć o lepsze jutro.

Mrocznie, ale przewidywalnie

Tak mogłabym określić początek tej historii. Kiedy już poznałam zarys przeszłości, a podejrzenia Julki szły ciągle jednym torem uznałam, że chyba tym razem będzie nudno. Tym razem, bo nie było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pauli Er. Sprawdźcie też opinię o książce "Kształt dźwięku". Obie powieści łączą cudowne opisy uczuć. I na tym podobieństwa się kończyły. Dopóki nie zostałam bardzo zaskoczona! Okazało się, że jednak pojawił się zwrot akcji. I to w momencie, kiedy się tego absolutnie nie spodziewałam. W prawdzie w mojej głowie pojawiły się potem kolejne teorie, w tym jedna trafiona, ale to nie zmniejszyło mojego zaskoczenia. Nie dajcie się więc zwieść. Takie rozwiązanie było bardzo życiowe. W chwili, gdy wydawało się, że już spokojnie dobrniemy do końca, odkryjemy coś oczywistego (a właściwie tylko potwierdzimy przypuszczenia), nagle dzieje się coś, co wywraca wykreowany w naszej głowie świat do góry nogami. To zdarzenie było jednym z tych, które najbardziej wpłynęły na mój pozytywny odbiór tej niezbyt pozytywnej (a może jednak?) opowieści. Nie było przesadnego słodzenia w pozytywnych chwilach, ani zbyt dużego mroku. Wszystko było idealnie wyważone i bardzo życiowe. Po raz kolejny autorka dała mi wspaniałą, emocjonalną ucztę. Na pewno nie będzie to nasze ostatnie spotkanie.
 
 



9 komentarzy:

  1. Bardzo lubię książki tej autorki i już niebawem zabieram się za tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro lubisz, to na pewno i na tej się nie zawiedziesz :)

      Usuń
  2. Jeszcze nie miałam możliwości, by zapoznać się z jej piórem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też jeszcze nic z Autorki nie czytałem, być może to zmienię ;-) .

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta książka bardzo mnie interesuje, dziękuje za recenzję.

    OdpowiedzUsuń

Polecany post

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?