Nie jest łatwo wybaczyć zdradę. Szczególnie, jeśli dotyczy ona osób, które były najważniejsze i którym bezgranicznie ufaliśmy. Ale czy zazdrość jest powodem do morderstwa? A może jednak samobójstwa...?
Najważniejsza ofiara w karierze
Policjanci są odsuwani od spraw, które ich dotyczą prywatnie. Morderców rodzin powinni jednak szukać inni. Ale czy dotyczy to dawnych znajomych? Okazuje się, że tak. Tylko Hermina ma to w poważaniu i kiedy dostaje zakaz wtrącania się do śledztwa dotyczącego śmierci jej przyjaciółki z dzieciństwa to oczywiście prowadzi prywatne dochodzenie. Czy znajomość z ofiarą pomoże dojść do prawdy? Czy lepiej zinterpretuje ślady i motyw działania? A może jednak nierozgarnięty prokurator ją uprzedzi? Żeby się przekonać musicie poznać Hermi. Jedno Wam mogę tylko zagwarantować - emocji nie zabraknie!
Śmierć i inne problemy
Dużo innych problemów. Poznajemy nie tylko Herminę, ale też całą jej zwariowaną rodzinkę i przyjaciół. Dowiadujemy się też całkiem sporo na temat Lilianny - denatki i jej męża, Juliana. Okazuje się, że to na pozór zgodne małżeństwo miało swoje kłopoty, które wpływały na ich życie, ale czy tak bardzo, żeby Lilka miała umrzeć? Hermina od początku uważa, że to dziwne i szuka różnych wyjaśnień. A które okaże się być prawdziwym? Tego dowiemy się dopiero, kiedy poznamy relacje policjantki z rodzicami, a nawet jej szkolne problemy. Owszem, Liliana i Julian brali w tym udział, w końcu dziewczyny znały się od dziecka i długo utrzymywały kontakt, ale jednak zastanawiało mnie, jaki wpływ będzie mieć przeszłość na obecne śledztwo. I to było dobre. Byłam zainteresowana sprawą, chciałam znać rozwiązanie i wyjaśnienie przyczyn. Miałam kilka tropów, które na różnych etapach były mniej i bardziej prawdopodobne. To wszystko do czasu.
Kryminał z nierównym tempem
Bardzo nierównym. Wprowadzenie sprawy, jak to zwykle bywa, nie jest szaleńczo szybkie. Ślady zbierane są mozolnie, a jednocześnie opieszale. A potem sprawa zwalnia przez brak poszlak i wchodzimy w prywatę. Główną bohaterką jest tu Hermina i to ją poznajemy najlepiej, ale postaci drugoplanowe też mają swoje 5 minut. Szczególnie ważni są ludzie, którzy byli obecni w życiu policjantki w czasach licealnych i jej rodzice. I czasem jest to fajne, bo możemy zrozumieć pewne sprawy, a kilka pojawiających się faktów można połączyć z teraźniejszością i szukać prawdy w dawnych losach bohaterów. Ale nie wszystko...
Wy wiecie, jak bardzo ja się nie przywiązuję do postaci, co? Jak nie wiedzieliście, to już wiecie. I miałam przez to straszny problem z drugą częścią, która jest przede wszystkim obyczajowa. Tam było tak dużo scen, które nie były mi do szczęścia potrzebne...Miałam nawet ochotę pominąć każdy rozdział, który zaczyna się nudno. Nie zrobiłam tego tylko dlatego, że łudziłam się, że wydarzy się w nim coś, co w końcu nabierze sensu. Problem w tym, że dopiero koniec książki pozwala przekonać się, co było ważne, a co nie. Żeby do niego dotrzeć, trzeba przebrnąć przez te mniej ciekawe fragmenty.
I jeszcze ci bohaterowie
Z tym miałam chyba największy problem. Ciekawie skonstruowane opisy umilały mi tę powolnie toczącą się akcję, ale postacie przez całą książkę się nie zmieniały. I to z jednej strony jest dobre, bo autorka była konsekwentna, ale Hermina mogła by nie wywoływać w człowieku nerwicy!
No po prostu wszystko tej babie nie pasowało. Rodzina zła, przyjaciele do bani, wygląda jak siedem nieszczęść - jakby nie mogła tego zmienić, gdyby chciała! A do tego wszystkiego, żeby mnie bardziej dobić, miała taki kolor włosów, jak ja i szczerze go nienawidziła. Powiem Wam, że je nie wiem, jak tak można; ja tam swoje włosy uwielbiam (a w razie zmiany tego nastawienia są przecież farby). Czego ona tak marudziła całą książkę, to ja nie wiem. Wiem tylko, że trochę mi się od niej udzieliło i też sobie trochę ponarzekałam. Ale koniec tego, trzeba iść dalej.
A jednak warto było
Na szczęście sprawa śmierci Liliany nie jest tak skomplikowana, że trzeba o niej mówić w nieskończoność. Po niemal 450 stronach dochodzimy do dość zaskakującego finału. Choć tym razem nie mogę powiedzieć, że kompletnie się nie spodziewałam, to jednak byłam pozytywnie zaskoczona rozwojem sytuacji. Wyrzuciłabym wprawdzie jakieś 100 stron o niczym i z narzekaniami Hermi, ale reszta naprawdę była dobra. Zagadka intrygowała, pojawiały się różne tropy, które zwracały czasem moją, czasem policji, uwagę. I gdyby nie ten przestój, przez który miałam ochotę porzucić tę książkę bez poznania zakończenia, to byłoby świetnie. Także, jeśli jesteście ciekawi, dlaczego zginęła matka i żona, która miała normalny dom i brak tajemnic (czy aby na pewno?) to śmiało czytajcie. Tylko ci, którzy nie lubią zwalniania akcji, muszą uważać.
Zapowiada się ciekawie. Niegdyś - w czasie trwania Imperium Lektur 1 - 2012 - 2015 - jak wiesz - zaczytywałem się z kolei skandynawskimi. Cieszy fakt - i oryginałem w komentowaniu nie będę - że - nasz polski wydawniczy rynek - ma się czym chlubić. Tytuł zapisuję i pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie wolę polskie książki od skandynawskich ;) I również należę do grona zadowolonych faktem, że coraz więcej literatury z naszego podwórka trzyma naprawdę wysoki poziom :)
UsuńPozdrawiam
Będę miała tę książkę na uwadze na przyszłość.
OdpowiedzUsuńMiej. Warto mieć ją na uwadze ;)
UsuńNie wiem czy dla mnie, może dam jej szansę ;)
OdpowiedzUsuńJak nie przeczytasz, to się nie przekonasz ;) Warto sprawdzić
UsuńMyślę, że to lektura dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMusisz to koniecznie sprawdzić :)
Usuń