piątek, 31 lipca 2020

„Zabij mnie tato” Stefan Darda

Idealne, poukładane życie, kochająca rodzina, dobra praca, zero zmartwień. Brzmi cudownie, prawda? Każdy z nas zapewne marzy o takim układzie. A ci, którzy mają to szczęście? Czy doceniają to, co mają? Czy zdają sobie sprawę z tego, jak przewrotny bywa los? Przecież w jednej chwili wszystko może się zmienić, a życie zamieni w koszmar, z którego nie można się obudzić.


Zabij mnie, tato w. 2020


Nieszczęścia chodzą parami

Kamil ma trzy córki i żonę, z którą prowadzi pizzerię w małej miejscowości. Nie są milionerami, ale dobrze im się powodzi, niczego im nie brakuje. Oprócz problemów.

Te pojawiają się, gdy dwie młodsze córki Szykowiaków znikają. Rodzina zaczyna rozpaczliwe poszukiwania, które niestety nie przynoszą rezultatów. Wspiera ich w tym policjant w stanie spoczynku, Zdzisław Mokryna. Czy wspólnymi siłami uda im się znaleźć dzieci, nim będzie za późno? I gdzie w ogóle zacząć, skoro Szykowiakowie nie mają wrogów?

Sprawa komplikuje się, gdy Zdzisław odkrywa, że za sprawą ustawy, która zamieniała karę śmierci na 25 lat więzienia, na wolność właśnie wyszedł człowiek, który mordował małe dziewczynki. Czy to on porwał Olę i Julkę? Mokryna zrobi wszystko, by się  tego dowiedzieć. Nie spocznie, póki nie dowie się, co się wydarzyło.


"Często dopiero brak jakiejś osoby sprawia, że uświadamiamy sobie, jak bardzo była dla nas ważna."

 

Gdy wszystko się wali

„Zabij mnie tato” to przede wszystkim książka o stracie i radzeniu sobie z nią. Nawet rodzina, która wiedzie spokojne, szczęśliwe życie może w każdej chwili stracić wszystko. Bo cóż z tego, że Szykowiakom została trzecia córka? Dwie młodsze zniknęły, gdy Wiktoria zostawiła je 200 metrów od domu, a sama poszła do znajomych. Normalne jest więc, że dziewczyna czuje się odpowiedzialna za tragedię. Rodzice muszą sobie poradzić nie tylko ze zniknięciem dzieci, ale też traumą córki, która im pozostała. Czy podołają? Któż to wie…

W tej powieści ciekawe jest to, że nie została ona napisana z perspektywy ofiar, ani nawet policjantów prowadzących sprawę. Tak przecież zazwyczaj bywa. Zdzisław owszem, był gliną, ale teraz jest przede wszystkim przyjacielem Kamila. I to właśnie z jego perspektywy śledzimy losy rodziny. To on dzieli się z nami spostrzeżeniami na temat różnych ludzi i sytuacji, to on szuka dziewczynek, to on wspiera pozostałych Szykowiaków. A do tego sam przeżywa zniknięcie Oli i Julki.


Szczęśliwe zakończenie

Ale zanim do niego dojdziemy zacznijmy od początku. Mokryna przyjeżdża z Warszawy do małego miasteczka. Zamierza zaszyć się w swojej samotni i odpocząć. Wchodzi jednak do pizzerii Kamila i Izy i zaprzyjaźnia się z właścicielami. Już przy drugiej okazji Kamil opowiada byłemu glinie historię swojego (i nie tylko) życia. Po co nam to? Czy to będzie ważne? Moim zdaniem nie wszystko.

Wiele spraw spokojnie można by pominąć. Dzięki temu książka stałaby się mniej nużąca. A przynajmniej jej pierwsza część, bo potem jest o wiele ciekawiej. Jednak trzeba się wykazać sporą cierpliwością, by dotrzeć do lepszej połowy. Wiem, że w thrillerach poznanie życia bohaterów jest ważne, ale bez przesady. Nie wiem, czy informacja o tym, jaką pizzę najbardziej lubi Kamil jest tak istotna, że konieczne było powtórzenie jej co najmniej dwa razy (chociaż mogłam źle policzyć). Dodatkowo po informacji o zniknięciu dziewczynek znów wracamy do przeszłości, przez co napięcie, które na chwilę urosło, spada tak bardzo, że robi się wręcz nużąco. Potem akcja się rozkręca. Dziewczynki znikają, śledztwo trwa, Mokryna wymyśla coraz to nowe sposoby poszukiwań i książka wciąga na dobre. I tak zostaje już do końca. Jakiego końca? Cóż, tego powiedzieć nie mogę. Ale warto do niego dotrzeć, by poznać finał historii i wyciągnąć wnioski.

Nie wiem, czy to ja zaczynam się powtarzać, czy faktycznie trafiam ostatnio na takie książki. Już któryś raz mówię o tym, że historia była bardzo dobra (bo była), ale do wykonania można się przyczepić (oczywiście zależy od wymagań czytelnika). Ja już wiem, co było istotne, a co nie. Wam tego nie powiem, przekonajcie się sami. Zdradzę tylko, że nie wszystko jest warte uwagi, ale koniec jak najbardziej tak. Choć ja bym zamiast rozwlekania początku dołożyła coś do tego końca 😉.

20 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa tego autora :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Tak. Chcesz 😁
      A ja chcę wiedzieć, co o niej myślisz 😊

      Usuń
  3. Zaciekawiła mnie ta książka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kiedy zaczniesz czytać to się nie zmieni 😉

      Usuń
  4. Nie miałam jeszcze przyjemności czytać książek tego autora, ale w najbliższym czasie planuję to zmienić - czekam na przesyłkę z jego najnowszym tytułem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja czekam na Twoją opinię, bo jestem ciekawa, czy warto 😊

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. To prawda. Nawet część obyczajową się całkiem nie najgorzej czytało 😉

      Usuń
  6. Co za tytuł książki!
    Jakoś mnie jednak nie zainteresowała ta powieść, nie wiem czemu, może dlatego, że ostatnio wolę lekkie tytuły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta lekka zdecydowanie nie jest. Ale tytuł ma faktycznie przyciągający uwagę 😉

      Usuń
  7. Czytałam kiedyś tę książkę i pamiętam, że bardzo mi się podobała. To było już dawno, więc nie wszystko z niej teraz pamiętam, może za jakiś czas ją sobie odświeżę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro dawno, to rzeczywiście warto odświeżyć. A znasz coś jeszcze autora? 😊

      Usuń
  8. Tym razem raczej nie dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo chcę przeczytać jakąś książkę tego autora

    OdpowiedzUsuń

Polecany post

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?