Kasztany zwiastujące tragedię
W tragicznych okolicznościach giną kobiety. Ich ciała zostają zmasakrowane. A na miejscu tych okropnych zbrodni policja znajduje… kasztanowe ludziki. O co chodzi w tej chorej grze?
Tego jeszcze nie wiadomo, ale szybko okazuje się, że sprawa może się wiązać z rozwiązaną przed rokiem. Tak, tak – rozwiązaną. Rok przed obecnymi wydarzeniami zniknęła córka minister spraw społecznych. W więzieniu siedzi mężczyzna, który przyznał się do zabicia dziewczynki, a obecnie pojawiają się ślady świadczące o tym, że ta jednak żyje. Jak to możliwe? Dlaczego ktoś miałby przyznawać się do tak strasznej zbrodni, jeśli nie miałby z nią nic wspólnego? Bardzo mnie to ciekawiło, do czasu…
„Co prawda nigdy nie znaleźli zwłok dziewczyny, ale to przecież nic nie znaczący drobiazg”
Dość istotny drobiazg
Nie bez powodu wybrałam ten cytat. Idealnie pokazuje on, jak działa kopenhaska policja (przynajmniej ta, opisana w „Kasztanowym ludziku”). W książce było więcej istotnych dowodów, których nie brali pod uwagę lub wręcz odwrotnie: czepiali się nieważnych szczegółów, jakby były ostatecznym i niepodważalnym dowodem. Do tego prowadzili też przesłuchania, a także rozmowy, w których nie ustalali faktów, tylko trzymali się swojej teorii i wmawiali świadkom coś, co nie miało miejsca. Ich… oryginalne metody działania były niesamowicie dziwne, tak samo było z wysnuwanymi wnioskami. Po prostu brak słów. Takich policjantów jeszcze nie miałam przyjemności poznać. Choć to wątpliwa przyjemność, bo przez ich zachowanie ciężej mi się czytało. Właśnie dlatego coraz mniej byłam ciekawa tego, co się stało. Wiele razy łączyłam fakty szybciej, niż policja, która często zajmowała się też prywatnymi sprawami.
Ale były również inne elementy. Na przykład sprawca, który wymyślił niezłą intrygę i świetnie to wszystko poprowadził. Od początku wiedział, do czego zmierza i jak chce tego dokonać. Doskonale radził sobie z kamuflażem, właściwie prawie do końca trudno było domyślić się, kto stoi za zbrodniami. Nawet kiedy już udało się ustalić motyw; co swoją drogą policji zajęło więcej czasu niż mi.
A zostawiając bohaterów i skupiając się na stylu pisania wygląda to tak: pomysł na zbrodnię bardzo dobry, zarówno motyw, jak i sposób postępowania (tak, okrutny, ale adekwatny do motywu). Tempo akcji mocno nierówne: najpierw dużo relacji między policjantami, potem przyspieszenie – zaczyna się rozwijać, robi się ciekawie… i nagle znowu zwalnia. Do tego przeskoki między wątkami dość długo mnie rozpraszały, nie wiedziałam, o czym czytam. O ile pomysł na fabułę bardzo przypadł mi do gustu, to wykonanie, no i oczywiście cudowni gliniarze, mogłoby być lepsze. Nie wiem, co jest nie tak z kryminałem skandynawskim, ale bardzo rzadko mi się one podobają.
Hmm szkoda, że akcja jest tak nierówno poprowadzona. Myślę, że kiedyś i tak zajrzę do tej książki.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto samemu sprawdzić, bo ja czytałam same pozytywy na jej temat więc może to tylko moje odczucia 😊
UsuńPlanuję poznać tę historię. Jestem ciekawa, jak ją odbiorę. 😊
OdpowiedzUsuńSamą historię warto poznać 😉 Czekam zatem na możliwość porównania wrażeń 😊
UsuńSwego czasu miałam wrażenie, że wszyscy czytali tę książkę. Ja jeszcze nie :)
OdpowiedzUsuńMiałam to samo, dlatego czekała u mnie w kolejce aż emocje opadną, bo dodatkowo wszyscy się zachwycali 😉 I chyba dobrze zrobiłam, bo bym oczekiwała jeszcze więcej
UsuńO tej książce było tyle szumu, ze mam gdzieś z tyłu głowy myśl zeby ja kiedyś przeczytać
OdpowiedzUsuńTo dobrze 😊 To bardzo ciekawa historia, a i motyw wiele mówiący 😉
UsuńMam na oku tę książkę od czasu jej premiery. Wydaje się naprawdę ciekawa. Samo osnucie kryminalnej intrygi na motywie kasztanowego ludka jest niezwykle pomysłowe. Ze skandynawskimi kryminałami niewiele miałam dotychczas do czynienia, ale były to raczej udane spotkania. :)
OdpowiedzUsuńMnie też intrygowały te kasztany, a potem się okazało, że ich pojawienie się było dobrze przemyślane 😊
UsuńRaczej chyba nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńRozumiem. Cóż, bywa i tak 😉
UsuńMam tę książkę i planuję ją przeczytać, ale dopiero na jesień. ;)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł, będzie pasować do kasztanów 😁 Tylko nie korzystaj z nich tak, jak w książce 😉
UsuńJest na mojej liście książek, które koniecznie chcę przeczytać. Ja akurat lubię skandynawskie kryminały, a szczególnie kusi mnie fakt, że napisał to jeden z reżyserów serialu "The killing", który też ogromnie przypadł mi do gustu. ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie może Tobie się będzie podobać jeszcze bardziej niż mi, bo poza bohaterami tym razem również byłam usatysfakcjonowana lekturą 😊
UsuńMoże zmierzę się z tą książką :)
OdpowiedzUsuńJeśli tak, to mam nadzieję, że będzie Ci się podobać 😉
UsuńSzkoda, że wykonanie nie doścignęło pomysłu. Dobra recenzja. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo niestety czasem tak bywa. Choć ja wolę tak, niż świetnie napisaną książkę z kiepską fabułą, bo mam więcej powodów do refleksji 😉
UsuńA ja lubię skandynawskie ... :) Tego akurat słuchałam i z tego co pamiętam, to podobał mi się, ale bez efektu 'wow' ;)
OdpowiedzUsuńMiałam podobnie. Pewne elementy mi przeszkadzały w zachwytach 😉
UsuńTez mam dziwna slabosc do literatury skandynawskiej. Beda ja miala na uwadze :)
OdpowiedzUsuńJa wolę kryminały z innych regionów ;) Ale nie jest tak, że uważam skandynawskie za kompletnie złe. Ta książka jest warta uwagi, mimo że nie idealna :)
Usuń