Chcielibyście cofnąć się w czasie i zmienić pewne wydarzenia? Choć chyba każdy z nas zastanawiał się czasem, co by było, gdyby... to niektórzy pragną zmiany przeszłości bardziej.
Czas nie leczy ran
Od śmierci ukochanej Paweł spędza życie w swoim mieszkaniu. Jest hakerem, a jego głównym zajęciem jest włamywanie się na systemy komputerowe. Kiedy odkryje coś, co go zaintryguje, miesza się w życie obcych ludzi, ale zawsze z poziomu komputera. Mężczyzna wydaje się nie odczuwać emocji, a jednak śmierć Idy cały czas oddziałuje na niego.
Kiedy Paweł wchodzi w posiadanie tajemniczej kuli, która ma zmieniać czas, ma nadzieję odmienić los ukochanej. Niestety nie jest to takie proste. Po utknięciu w pętli czasowej szybko zrozumiał, że musi się z niej wydostać. I że nie będzie to proste. Zaczął wykorzystywać swoje umiejętności hakerskie, aby zrozumieć działanie artefaktu. W końcu trafił na ślad kobiety, która prowadziła badania nad kulą. Liczył, że z jej pomocą szybciej przywróci normalność. Był tylko jeden problem... Emma nie stanowiła części pętli, dlatego po 24 godzinach Paweł musiał zaczynać rozmowę z nią na nowo. Czy w takich warunkach będzie w stanie zatrzymać pętlę? Czy przywróci normalność? I co będzie z Idą? Czy można ją jeszcze uratować?
Dzień świstaka, ale nie ma nudy
Książka zaczyna się od tego, że każdy dzień Pawła wygląda tak samo. Mężczyzna jest przedstawiony, jako nudny, więc kiedy wpadł w pętlę czasową, obawiałam się, czy wytrzymam kolejne 300 stron z tym bohaterem. Na szczęście autor nie ograniczał się do opisywania powtarzalnych dni. Po przebrnięciu przez 50 stron, na których poznajemy mechanizm kuli, wciągnęłam się w tę opowieść i odkrywałam jej kolejne elementy w wielkim napięciu. Z każdym rozdziałem lepiej poznajemy historię Pawła, dowiadujemy się, co nim kierowało, jak wyglądało życie hakera na różnych etapach. Przestaje on być jedynym bohaterem tej historii, choć do końca jest ich niewielu. I dobrze, że tak jest. Możemy skupić się na tych kilku osobach, których emocje są wystarczające, aby zaspokoić potrzeby czytelnika. A dla mnie było ich nawet za dużo!
I, żeby było jasne, to nie jest zarzut. Po prostu sposób, w jaki Peter Kirstein pisze o emocjach, trafił do mnie jak żaden inny. Takie relacje, jak ta pomiędzy Pawłem i Idą pojawiają się w wielu powieściach. Jednak nie zawsze są dobrze napisane. A to dla mnie ważne. Samo pokazanie wzruszających scen to za mało. Trzeba zrobić to dobrze. I tutaj się udało!
"Pętla" ma w sobie elementy, które wydają się do siebie nie pasować, a mimo to doskonale współgrają. Główny bohater jest zimnym odludkiem, a jednak jego historia jest bardzo emocjonująca. Nie zna Emmy, nic ich nie łączy, a ich relacja ma w sobie coś wyjątkowego. To wszystko sprawiło, że zakochałam się w tej opowieści, choć na początku nie podejrzewałam, że tak się to skończy. Myślałam, że będzie technicznie, nudno i nijako, a dostałam coś absolutnie nieszablonowego i wyjątkowego.
Dla tych niesamowitych uczuć warto przebrnąć przez hakerski żargon.
Jak to się skończy?
Wróćmy jeszcze na chwilę do samego zmieniania czasu, bo emocje wzięły górę i zapomniałam wam o tym powiedzieć. Do samego końca było to głównym wątkiem i Paweł dążył do rozwiązania problemu. A kiedy już dowiedziałam się, o co w tych chodziło, poczułam satysfakcję. Obawiałam się, że autora trochę za bardzo poniesie (chociaż żeby coś takiego napisać, niewątpliwie trzeba mieć ogromną wyobraźnię). Na szczęście zachował resztki rozsądku i finał był bardzo dobrze napisany.
Do końca towarzyszył mi strach o to, czy bohaterowie uratują świat i jaki on będzie po wszystkim. Bałam się też, że rozwiązanie będzie zbyt proste i nic ciekawego się nie wydarzy. Ale nie zawiodłam się. No może jedynie na tym, że za szybko się skończyło, bo potrzebuję wiedzieć, co się dzieje u Pawła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz