Też tak czasem macie, że po ciężkiej pracy czytacie o kimś, kto ciężko pracuje i Was to męczy jeszcze bardziej?
U mnie właśnie to się wydarzyło. Totalnie nie miałam siły czytać tej książki... Zobaczcie dlaczego.
Prawda ukryta w kościach
Tempe budzi się w małym ciemnym pokoju, skrępowana i bez pamięci. Co się wydarzyło wcześniej? Dużo rzeczy!
Ale zanim odkryje całą prawdę, czeka ją długa droga. Kiedy już udało jej się odzyskać dawne życie i wrócić do pracy, pojawiają się problemy. Na sekcję czekają kości starszych pań. Szkielety są niekompletne i Tempe zostaje oskarżona o nieodpowiednie traktowanie swojej pracy. Czy faktycznie popełniła błąd? A może ktoś specjalnie doprowadził do zaistniałej sytuacji?
Żeby się tego dowiedzieć, trzeba rozwiązać zagadkę śmierci starszych kobiet. Czasu jest coraz mniej, zwłok coraz więcej. Co z tego wyniknie?
Każdy szczegół się liczy
Książka "206 kości" to historia opowiedziana oczami antropologa. A zatem jej najważniejszym elementem są kości. Kości, których jest mnóstwo, niektóre bardzo malutkie. Ale żaden szczegół nie może umknąć. Jedno przeoczenie i może się okazać, że zabraknie kluczowego dowodu.
Dobrze, że bohaterowie są tacy drobiazgowi. Dokładnie sprawdzają każdy ślad, wszystko opisują. Czasem aż za bardzo się starają. Powodem jest fakt, że nie same kości są przedmiotem akcji. Mamy do czynienia z 12 (!!!) tomem serii. I, tak - nie czytałam poprzednich. Tak - są nawiązania do poprzednich części.
Jeśli więc chcecie wiedzieć, co i dlaczego się dzieje w wątku prywatnym, to lepiej zacznijcie od początku. A dzieje się chyba sporo. Relacje pomiędzy bohaterami są mocno osadzone, a wzajemne sympatie i niechęci bardzo skrajne. Czasem za bardzo. Z jednej strony fajnie, że dostajemy dokładne opisy wielu elementów, bo łatwiej jest zrozumieć naukowy żargon. Z drugiej - jest to podane w nużący sposób, a jeśli w formie przytyku do braku wiedzy u jednego z bohaterów, to wręcz męczące. Jeśli więc jesteście ciekawi, co się stało ze starszymi paniami, to nastawcie się na dużo merytoryki w wielu kierunkach i sztywne wyjaśnienia.
Złóżmy te szczegóły w całość
Było parę elementów, które mi się nie podobały. Styl książki mnie trochę męczył. A mimo to czytałam dalej. Dlaczego?
Bo byłam bardzo ciekawa, o co chodzi z tymi kośćmi. Dlaczego ktoś miałby zabijać kobiety w bardzo słusznym wieku? Co komu przeszkadza, że dożyją spokojnie końca? I co z nimi ma wspólnego pani antropolog? To wszystko bardzo mnie nurtowało i po prostu musiałam wiedzieć, co i jak.
Przy okazji mogłam zweryfikować dane z "Co mówią kości?".
Co ciekawa, książka Sue Black była bardziej naukowa, miała mnóstwo danych i niewiele akcji, a... w wielu fragmentach o wiele ciekawsza niż "206 kości". Na szczęście, poza przekazaniem wiedzy, działy się też bardziej interesujące rzeczy. I wtedy było dobrze - była akcja, były tajemnice, były nawet zwroty akcji i element zaskoczenia. Ostatecznie nie była to zła książka. Przeciwnie. Pomysł być świetny. Musiałam tylko przebrnąć przez irytujący i ciężki początek.
Czy Wam polecam? Cóż, musicie sami ocenić tę pozycję.
Tym razem sobie odpuszczę. Mimo, że antropologia fizyczna mnie w swoim czasie interesowała, pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńMoże warto wrócić do tego zainteresowania? Pozdrawiam ;)
UsuńNa razie sobie odpuszczam :)
OdpowiedzUsuńOkey, czekam na moment, kiedy minie 'na razie' ;)
UsuńNa ten moment, nie mam w planach czytania tej książki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nadejdzie moment na zmianę zdania.
UsuńMam na półce pierwsze dwa tomy tej serii i wciąż się nie potrafię za nią zebrać...
OdpowiedzUsuńMoże warto nadrobić?
UsuńTytuł sobie zapiszę na później :)
OdpowiedzUsuńTo czekam na to 'później' :D
Usuń