piątek, 9 kwietnia 2021

„Blondynka, niebieskie oczy” Karin Slaughter

Jako, że rozłożyła mnie choroba i średnio mam siłę na cokolwiek, to dzisiaj będzie krótko i zwięźle o krótkim opowiadaniu. Lecimy i wracam do łóżka, żeby wrócić na poniedziałek do życia ;)


Dziennikarskie śledztwo

Julia jest studentką, która chce napisać artykuł na pierwszą stronę o zaginięciu młodej dziewczyny. Czy go ukończy? Jeśli tak, to to będzie szybka robota. A jeśli nie to… opowiadanie i tak się jakoś zakończy. Dlaczego się sprawą interesuje? Bo zaginiona była podobna do Julii. Czy to oznacza, że innym młodym dziewczynom grozi niebezpieczeństwo? A może początkująca dziennikarka za bardzo się wkręciła w tę sprawę.

 

Miało być krótko więc przejdźmy do sedna

A będzie tak głównie dlatego, że ciężko tu znaleźć coś, o czym by można napisać. O ile „Samotność” była opowiadaniem, o którym można wiele powiedzieć i coś z niego wyciągnąć, o tyle tym razem… no po prostu nie ma, co mówić.

Mamy Julię, jej rodzinę, przyjaciółkę, profesora dziennikarstwa i kilku kolegów rywalizujących o artykuł. Chłopaka dziewczyny nie zdążyłam poznać. Zatem, jak widzicie, obracamy się w wąskim gronie. Przede wszystkim poznajemy siostry Julii i chłopaków ze studiów. O pozostałych wiemy tyle, ile główna bohaterka mówi. Trudno ich więc oceniać, bo studentka robi to za nas. Większość opowiadania to właśnie jej myśli i spostrzeżenia. A tak jak wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, tak rozważania Julii prowadzą do zaginionej, która według dziennikarki mogła zostać zgwałcona, „bo jaki mógłby istnieć inny powód, by mężczyzna porwał dziewczynę na ulicy zaledwie dwie przecznice od jej domu rodzinnego? W jakim innym celu by ją przetrzymywał?”. Przecież to logiczne, prawda? Otóż nie wiem, czy prawda! Bo to śledztwo było tylko omawiane. Do niczego konkretnego to nie prowadziło. Zamiast pisać tyle o Julii i jej rodzinie wystarczyło streścić te 60 stron w jednym, krótkim rozdziale i zrobić z tego książkę!!! Dawno nie miałam takiego poczucia zmarnowanego czasu. Dlatego nie marnuję go więcej, idę odpocząć i poczytać coś porządnego.

Chociaż nie, powiem Wam jeszcze o plusach: autorka zwraca uwagę na ważny problem, jakim jest gwałt i niebezpieczeństwo chodzenia samemu po ulicy, a już szczególnie po imprezie. Szkoda, że robi to w tak kiepskim stylu. A wiem, że stać ją na więcej, bo to nie było moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Slaughter.

12 komentarzy:

  1. Zdrówka życzę!
    Nie lubię opowiadań, więc tak czy siak bym się nie skusiła na tę historię i widzę, że nic nie tracę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, mam nadzieję, że następnym razem dam radę z dłuższą pozycją 😊
      Niewiele tracisz, to prawda. Dobrze, że czasu też niewiele trzeba poświęcić 😉

      Usuń
  2. W takim razie nawet nie spojrzę na tę książkę :) Szybkiego powrotu do zdrowia i lepszych ksiązek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem spojrzeć warto, okładka nie najgorsza 😜
      Dzięki! Liczę na to, że już następne podejście będzie bardziej udane 😊

      Usuń
  3. Szkoda, że lektura nie wypaliła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety i takie się zdarzają. Na szczęście krótko było 😉

      Usuń
  4. Dużo zdrowia życzę - a blogger coś szwankuje. Pokazało mi Twego posta z opóźnienie. A ten komentarz piszę w niedzielę. Co do książki - raczej nie sięgnę. Pozdrawiam po półgodzinnym niedzielnym spacerze z maską w tle - służby jeżdżą i sprawdzają. Wracaj do zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za informację, sprawdzę, czy to system, czy u mnie jakiś błąd się wkradł 😉
      Masz rację, nie czytaj. Jeśli komuś miałoby się podobać, to wydaje mi się, że raczej młodym dziewczynom 😜
      Pozdrawiam spod kołderki 😊 A maseczki świetna sprawa, przynajmniej w nos ciepło, jak wieje

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. To bardziej opowiadanie, niż powieść 😉 Podobno historia właściwa jest lepsza, ale to osąd innych, jeszcze nie mój

      Usuń

Polecany post

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?