piątek, 29 stycznia 2021

„Złota klatka” Camilla Lackberg

Znacie Erikę i Patricka? Nie? No to jeszcze sporo przed Wami! Ja swoją przygodę z tą dwójką zakończyłam już dawno, a teraz miałam okazję zobaczyć, co nowego stworzyła ich matka chrzestna… to znaczy autorka książek o policjantach z Fjallbacki, które znajdziecie tutaj.

 

 

 

Zniewolona tragedią

Zapewne słyszeliście określenie ‘złota klatka’. W skrócie chodzi o to, że czyjeś życie z boku wydaje się idealne, takie, o jakim wszyscy marzą, a jednak człowiek nie jest w tej doskonałości szczęśliwy. Czemu?

Dobre pytanie. Faye osiągnęłam bardzo dużo, ma wspaniałą rodzinę, pieniądze, żyje jak królowa, ale czegoś jej brakuje. Dziewczyna skrywa tajemnicę, od której chce się odciąć i osiągnąć sukces. Nie jest to łatwe, bo przyjechała z małej wioski (Fjallbacki), nie ma pieniędzy ani znajomości. Ma za to talent i żyłkę do interesów. Jednak już w pierwszym rozdziale dowiadujemy się, że bajka nie skończy się happy endem. Dlaczego tak się stanie – przekonamy się na końcu. A po drodze dowiemy się, co i kiedy sprawiło, że Faye jest taka, jaka jest i do jakich czynów jest zdolna, by osiągnąć swój cel.

 

Sidła przeszłości

Matylda od dziecka marzyła o lepszym życiu. Zawsze chciała się wyrwać z rodzinnego domu i osiągnąć sukces. I robiła wszystko, by tego dokonać. Jej postępowanie było dokładnie przemyślane, nic nie pozostawiła przypadkowi. Nie wiem tylko, po co w takim razie pisała dziennik, w którym zawarła wszystko, co miało nigdy nie wyjść na jaw? Cóż, nikt nie jest nieomylny. Nawet kobieta sukcesu.

Niestety wszyscy też dajemy się ponieść emocjom, nawet jeśli całe życie udajemy, by uzyskać zamierzony efekt. Pamiętajcie jednak dziewczyny:

„Mężczyźni są nieskomplikowani, łatwo nimi manipulować”.
Więc nie dajmy się zwieść i zamknąć w złotej klatce, bo ta zwykle okazuje się pozłacana! Ale zanim zaczniemy osiągać własny sukces, poznajmy Faye i zobaczmy, czy na pewno warto nie przebierać w środkach, by zniszczyć faceta?

 

„Musiałam zrobić to, co zrobiłam, nie miałam wyboru, ale cena za to była wysoka. Cena zawsze jest wysoka.”

 

Jak coś robisz – zrób to dobrze

Tak właśnie działa główna bohaterka „Złotej klatki”. Kobieta dostrzega, co jest nie tak w jej życiu i postanawia się zemścić. I robi to rzeczywiście dobrze. Szkoda, że tylko jej plan jest dobry. Z wykonaniem już różnie. Faye rzeczywiście nie cofnie się przed niczym, by dopiąć swego, czasem się nawet upodli, by tylko pokazać jaka jest super i jak sobie świetnie radzi. Niby fajnie, wszystko się klei i nie jest kompletnie oderwane od rzeczywistości, ale jednak zastanawiam się, czy warto było. Choć z jej perspektywy pewnie tak. Bo okazało się, że młoda miliarderka zna tylko jedną metodę na załatwianie swoich problemów. Fakt, że niektóre sprawy tłumaczyły chęć zemsty, tyle że można przecież spróbować inaczej. A ta ciągle swoje. A jak już jesteśmy przy wieku postaci, to nie wiem, czy nie są jednak trochę za młodzi na taki sukces? Chyba że w Szwecji to normalne? Ktoś wie coś na ten temat? 

 

Co z tym złotem?

Czytałam o tej książce różne opinie i… niestety muszę się zgodzić z tymi niepochlebnymi. Seria z Eriką była przewidywalna, kiedy już miałam za sobą kilka tomów, ale czytało się ją dobrze. A tu strasznie męczyły mnie dziwne konstrukcje zdaniowe, kropki stawiane zamiast przecinków, co tworzyło krótkie zdania sprawiające wrażenie, jakby im czegoś brakowało. I było ich za dużo, żeby nie zauważyć. A do tego bohaterka, która niby miała cel i wytłumaczenie swoich działań, a mimo to strasznie mnie irytowała. Wymądrzała się (fakt, że wszystko jej ostatecznie wychodziło, ale czasem chyba tylko przez przypadek), a potem popełniała błąd, który mógł wszystko zniszczyć. Czasem ratowało ją tylko to, że inni byli głupsi. Co zresztą też było dziwne, bo jak można osiągnąć sukces na ciągłych wpadkach, których przypadkiem nikt nie widzi? Nic mi się w tych postaciach nie kleiło. Najlepsze były sam pomysł i tajemnice, które wszyscy skrywali. Tylko one sprawiały, że czytałam dalej. Chciałam wiedzieć kto i dlaczego zabił małą Julienne, a potem jeszcze kilka innych rzeczy mnie zainteresowało, ale tego spojlerować nie będę.

Reasumując: „Złota klatka” ma swoje mocne strony. Fajnie, że Autorka pokazała mroczne oblicze dużych pieniędzy, zwróciła uwagę na ważne problemy. Możliwe, że ta książka miała uświadomić kobietom, że wcale nie potrzebują mężczyzn, by być szczęśliwe, że mogą samodzielnie wiele osiągnąć. Tylko sposób, w jaki to zrobiła pozostawia wątpliwości. Czy na pewno tak miało by to wyglądać?

Ci z Was, którzy śledzą mój fanpage wiedzą, że mam już kolejną część tej serii. I to jest jedyny powód, dla którego będę tę ‘przygodę’ kontynuować. Gdybym miała teraz kupić drugą część odpuściłabym sobie. Choć głęboko zastanawiam się nad tym, jak bardzo Autorka musiała zostać skrzywdzona, że napisała powieść tak pełną nienawiści do mężczyzn?

14 komentarzy:

  1. Nie znam poprzedniej części ale na razie chyba nie sięgnę po nią. Nie lubię irytujących bohaterek :) No, chyba, że mają w tym jakiś cel. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest pierwsza część 😉 Książki z Eriką, są zupełnie inną historią. I zdecydowanie bardziej je polecam 😊

      Usuń
  2. Również nie znam poprzedniej części - ale coś z Autorki chyba czytałem. Ale pamięć ma - niestety ostatnio jest ulotna :) Pozdrawiam po porannych zakupach i przed - weekendowym sprzątaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli czytałeś wcześniejszą książkę (a skoro to było na tyle dawno, że nie pamiętasz, to pewnie tak) masz za sobą tę lepszą część pani Lackberg. I tego się trzymaj. "Złota klatka" to nie jest powieść dla facetów 😉

      Usuń
  3. Słyszałam o tej książce dużo rozbieżnych opinii i widzę, że Ty też nie jesteś usatysfakcjonowana. Nie skuszę się więc, za dużo mam w kolejce do przeczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz cokolwiek do czytania to nie bierz się za tę książkę. Chyba, że będziesz wściekła na jakiegoś mężczyznę i będziesz szukać inspiracji do zemsty 😜

      Usuń
  4. Mam tę książkę i kiedyś przeczytam. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku tej książki 'kiedyś' to dobry termin. Choć ciekawa jestem analizy psychologicznej postaci 😁

      Usuń
  5. Nie mam nic do Camilli, bo ilekroć trafiałam na jej książkę, miło mi się ją czytało. Ale zaraz potem frunęła dalej w świat, co oznacza, że śladu w sercu nie zrobiła. O tej nowej serii czytałam różne opinie, że inna, że niefajna, bo inna... Kiedyś pewnie sama się przekonam. Tak po prostu z ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam podobnie. Jak kupiłam serię kryminalną to stwierdziłam, że nawet mi się podoba, ale kiedy wyszły kolejne tomy już mnie nie ciągnęło. Tę serię dostałam i tylko dlatego czytam 😜 Ale warto było - przynajmniej wiem, na co ludzie narzekają

      Usuń
  6. U mnie I tom podobał się, a drugi tom wciąż w planach ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzeczywiście opinie o tej książce są bardzo różne. Szkoda, że nie okazała się lepsza, ja jeszcze nie czytałam żadnej powieści autorki, ale z ciekawości może właśnie przeczytam tę książkę. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że może to wynikać z tego, że ta książka jest zupełnie inna niż wcześniejsze dzieła pisarki. Osoby zawiedzione "Złotą klatką" to w większości zwolennicy pierwszej serii ;) Jeśli więc nie spodoba Ci się ta książka, to się nie zrażaj i sprawdź też "Księżniczkę z lodu" :)

      Usuń

Polecany post

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?