piątek, 9 października 2020

„Kryptonim „Frankenstein”” Przemysław Semczuk

Nie do każdej książki trzeba wymyślać fabułę. Czasem życie pisze lepszy scenariusz, niż wyobraźnia autora. Choć nie wiem, czy ‘lepszy’ to odpowiednie słowo, w końcu ta powieść powstała, bo wielu ludzi spotkała tragedia…

 


  

Pamiętacie 'wampira'?

Ja jestem w prawdzie za młoda, żeby pamiętać to, co się działo, gdy Joachim Knychała polował na swoje ofiary, ale znam jego nazwisko z opowieści. Gdyby jednak komuś umknęła ta sprawa: Joachim mieszkał w Piekarach Śląskich i przez prawie dekadę (w latach 70 XIXw.) młode kobiety w tamtej okolicy bały się spotkania z nim. W czasie swojej działalności dokonał kilkunastu napadów i zabił kilka ofiar. P. Semczuk podjął się odtworzenia przebiegu tych zbrodni na podstawie dokumentacji zgromadzonej przez MO w czasie śledztwa. Czy zrobił to wiernie? Tego nie wiem i chyba nie wie nikt, poza bezpośrednimi świadkami i uczestnikami zdarzeń. Jednakże w książce nie ma przesady, a wszystko, co zostało opisane jest bardzo wiarygodne więc raczej niewiele w niej ingerencji autora w przebieg zdarzeń.


Życie prywatne Joachima

Tak; bestie też mają życie poza zbrodniami. Joachim pracował w kopalni i miał rodzinę. Nie był najgorszym mężem i ojcem więc nikt nie podejrzewał go o okropieństwa, których dokonał. A jednak z jakiegoś powodu je popełniał. Dlaczego? Skąd wzięły się chore popędy Knychały? Przykre wspomnienia z dzieciństwa? Złe doświadczenia z kobietami? A może problem był zupełnie inny, a mężczyzna nie znał innego sposobu, by sobie poradzić? Zawsze mnie intrygowały takie pytania, dlatego z przyjemnością (wątpliwą, ale jednak) poznałam sprawy z życia zbrodniarza, przez które stał się tym, kim się stał. Czy było warto?

 

 Patrząc z boku

Pisząc tę książkę, po prawie 50 latach od skazania Knychały, autor mógł popatrzeć na wszystko z dystansu. Choć takie sprawy zawsze wzbudzają wiele emocji, nie można przejść zupełnie obojętnie nad tym, że człowiek może być tak okrutny dla drugiego człowieka. A jednak, coś nas przyciąga do okrucieństwa. Co takiego jest w psychice ludzkiej, że czasem potrzebujemy tak silnych wrażeń? Coś być musi, inaczej nie powstawały by takie dzieła, a nawet jeśli tak, to miałyby wąskie grono odbiorców. A tak przecież nie jest. Najgorsze przestępstwa nie przechodzą bez echa, a ich sprawcy nie pozostają anonimowi. Jedni chcą o nich mówić, inni słuchać. Ja mam mieszane uczucia co do grzebania w zbrodniach. Z jednej strony dobrze wiedzieć, do czego ludzie są zdolni, na co uważać i zwracać uwagę. Z drugiej można popaść w paranoję. Bo czyż wiedząc, że to wszystko zdarzyło się naprawdę nie zaczynamy się czasem bać własnego cienia? Oczywiście nie dotyczy to każdego, ale jednak książki oparte na faktach odbiera się trochę inaczej niż czystą fikcję literacką. Nawet takie osoby jak ja, którym nie przeszkadzają brutalne opisy jeszcze brutalniejszych mordów, bardziej przeżywają prawdziwe historie. I ja to lubię. Czytanie zmyślonych historii mnie znieczula. Nawet jeśli wiem, że autorzy musieli skądś czerpać inspirację, rzadko mam dreszcze podczas czytania. Tym razem było inaczej. Mimo iż wiedziałam, co się stało i kto za tym stoi, brnęłam przez kolejne zdarzenia z zapartym tchem. A jeśli do zbrodni dołączymy zwyczajne życie codzienne i to w tak naturalny sposób, w jaki zostało to zrobione w „Kryptonimie” to aż się włos na głowie jeży. Przecież z tego wynika, że wszyscy mogą być takimi potworami. Każdy wyglądający i zachowujący się normalnie, wręcz na co dzień spokojny człowiek, może się czasem stawać „wampirem”. Czy zatem powinniśmy bać się wszystkich dookoła? Moim zdaniem nie, komuś ufać trzeba; ale lepiej mieć się na baczności. A wiecie jak najlepiej się uchronić? Zamknąć się w pokoju z zapasem jedzenia i wody i poczytać dobrą książkę. Na przykład „Kryptonim „Frankenstein””, ale można też wziąć więcej lektur i zostać w schronie na dłużej. 😉

20 komentarzy:

  1. Ja póki co nie mam w planach tej książki, ale ogólnie nie mówię nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do zmiany zdania, bo warto powiedzieć tak 😉

      Usuń
  2. Zgadzam się, że życie często pisze lepszy scenariusz, niż ktokolwiek byłby w stanie wymyślić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że zwykle jest on oparty na czyjejś krzywdzie

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Zatem czekam aż przeczytasz i podzielisz się opinią 😊

      Usuń
  4. Nie wiem czy ją pzreczytam ale temat ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam Cię do przeczytania, bo zarówno ciekawy, jak i dobrze zrealizowany 😊

      Usuń
  5. Raczej nie zainteresuje się tą książką bliżej. 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyczyną tego, że tak dobrze czyta się tę książkę, jest to, że ma ona formę fabularyzowanego dokumentu. Historia jest naprawdę dobrze przedstawiona, jak to zwykle bywa u Semczuka, ponieważ opiera się on na bogatym materiale archiwalnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że historia jest świetnie przedstawiona 😊

      Usuń
  7. Historie pisane przez życie są najbardziej przerażające

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. To, że są prawdziwe wiele im daje w tej kwestii

      Usuń
  8. Na ten moment nie, ale może kiedyś tak. Może kiedyś przeczytam :).
    Recenzja bardzo zachęca.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się że życie pisze zdecydowanie lepsze scenariusze. Chyba zawsze tak było. Uwielbiam czytać historie oparte na faktach autentycznych. Ta książka wydaje się bardzo ciekawa, wezmę ją pod uwagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro lubisz historie oparte na faktach, to koniecznie przeczytaj i tę 😊

      Usuń

Polecany post

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?