Kryminał kojarzy się zwykle z jednym schematem: jest przestępstwo (zwykle morderstwo), a potem szukanie sprawcy (zazwyczaj przez policję). A gdyby tak wyjść poza ten schemat? Jeśli jesteście ciekawi, jak to wypada, to czytajcie dalej.
Co w tym wyjątkowego?
„Dziesiąta sprawa” to historia adwokata, który ma zostać zawieszony, ale przedtem dostaje możliwość dokończenia 10 zaczętych spraw. Tych ma oczywiście więcej więc dowiadujemy się nie tylko, jak sobie poradził, ale też co czuł, kiedy musiał odmówić wielu klientom. Później poznajemy przede wszystkim jedną, najbardziej skomplikowaną sprawę.
Proces Samary Tannenbaum
To właśnie ostatnie zadanie Jaywalkera przed zawieszeniem. Kobieta jest podejrzana o zabicie swojego męża – dużo starszego i obrzydliwie bogatego. Samara jednak upiera się, że jest niewinna, choć wszystko świadczy przeciwko niej. Czy adwokatowi uda się dowieść prawdy? Chociaż chyba należy zadać inne pytanie. Skoro są świadkowie twierdzący, że pożycie państwa Tannenbaum było dalekie od ideału, skoro pokłócili się krótko przed śmiercią mężczyzny to czy Samara rzeczywiście nie jest winna? A jeśli tak, to co mogło się wydarzyć?
„Pamiętam, że raz pan Tannenbaum odmówił pokrycia rachunku opiewającego na dwanaście tysięcy dolarów. Tyle kosztowała mata łazienkowa w kształcie słonia.”
Przebieg sprawy
Jak wiecie albo nie wiecie, procesy sądowe potrafią się długo ciągnąć. Zwłaszcza w takich przypadkach, jak ten: oskarżony się nie przyznaje do winy, adwokat wierzy klientowi więc spiera się z prokuratorem i podważa wszystko, co tylko się da.
„- Co mam ci oddać tym razem? - szepnął Burke. - Własne gacie?
- Na razie nie. [Jaywalker]”
Tak właśnie traktują dowody. Sprawa staje się poważna, a udowodnienie winy „ponad wszelką uzasadnioną wątpliwość” wydaje się niemożliwe.
Przez te problemy Jaywalker wiele razy analizuje te same zdarzenia, często kręci się w kółko w swoich rozważaniach. A co z tego wynika? W książce mało się dzieje.
Zanim zaczniesz czytać
Dwa razy zastanów się, czy chcesz brnąć przez ten proces. Owszem, jest to ciekawe przeżycie, ale jeśli szukasz wartkiej akcji to bardzo się zawiedziesz. A co dostajemy w powieści? Powolne dochodzenie do prawdy na wiele sposobów. Adwokat wspomina inne dochodzenia, w których postępował inaczej i zastanawia się, jak podejść do sprawy tym razem. O jego pracy, zarówno na sali sądowej, jak i podczas rozmów z klientami można się dużo dowiedzieć.
Możemy też poznać Samarę i jej obrońcę. Oboje są interesującymi postaciami. On – wierzy klientce, choć dowody świadczą przeciwko niej, uparcie szuka najdrobniejszych poszlak i powodów, by podważyć dowód. Ona – twierdzi, że jest niewinna, ale nie chce za wiele mówić, w końcu jednak zaczyna opowiadać. I ta opowieść wcale nie ułatwia pracy adwokata.
Generalnie to, co jest w tej książce (postępowanie sądowe, szukanie śladów, bohaterowie) zrobione jest naprawdę dobrze. Nic w międzyczasie nie pojawia się nagle, znikąd. Postaci są wyraziste i trzymają równy poziom od początku do końca, nie ma przemiany bohatera bez przyczyny.
Czy zatem polecam? Tak. Jeśli lubicie powieści skupiające się na psychice i opisujące pracę jakiejś grupy (w tym przypadku adwokata) to jak najbardziej zachęcam do sięgnięcia po „Dziesiątą sprawę”.
Książa w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trafia w Twój gust 😉
UsuńInteresująca książka. Lubię taką tematykę, więc będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńSkoro lubisz, to koniecznie przeczytaj 😉
UsuńThrillery prawnicze są specyficzne. Czasem lubię, ale tej książki nie mam w planach.
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie są to książki dla każdego
UsuńIntrygująco :)
OdpowiedzUsuńOj tak, bardzo 😉
UsuńMyślę, że ta książka mogłaby trafić w moje gusta czytelnicze. 😊
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz miała okazję się o tym przekonać 😉
UsuńMnie tematy psychologiczne nie odstraszają, więc nie mówię nie. :)
OdpowiedzUsuńJeśli nie zależy Ci na wartkiej akcji to jak najbardziej warto spróbować 😊
UsuńCiekawa koncepcja
OdpowiedzUsuńWykonanie też interesujące 😉 No i zakończenie, dla którego warto brnąć dalej 😊
UsuńJa, od urodzenia fanka fantastyki i science-fiction, w sposób naturalny i że tak powiem: zaprogramowany genetycznie, odczuwam pociąg do szybkiej akcji i epickich przygód. Ale jeśli książka jest napisana dobrze, nie mam problemu z czytaniem powieści skupiającej się na bohaterach, z bardzo powolną akcją. Problem tylko jest ze słowami "napisana dobrze", bo tyle już razy nacięłam się na głośno reklamowaną książkę tego typu, która okazywała się pozbawionym sensu (i fabuły) bełkotem, że teraz jestem bardzo ostrożna i czytam dziesiątki recenzji, zanim się zdecyduję na podobna pozycję. Twoją jako pierwszą zapisuję w rubryczce "na plus" :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trochę Cię przekonałam 😊 Co do stwierdzeń typu "dobra książka" to faktycznie zależy od naszego gustu. Dla mnie w tym przypadku "dobrze napisana" oznacza, że temat, w którym nie jestem specjalistą został zrozumiale przedstawiony i mnie nie nudził 😉
UsuńNo to mnie zaintrygowałaś :)
OdpowiedzUsuńNo to bardzo się cieszę 😊
Usuń