Jak pewnie zauważyliście raczej nie sięgam po opowiadania. Ale skoro już zobaczyłam okazję, to wzięłam. I co z tego wynikło? Zaraz Wam wszystko opowiem.
Jak pewnie zauważyliście raczej nie sięgam po opowiadania. Ale skoro już zobaczyłam okazję, to wzięłam. I co z tego wynikło? Zaraz Wam wszystko opowiem.
Jako, że kończy się rok postanowiłam zakończyć to, co zaczęłam. Oczywiście nie wszystko, bo czasu mało, a w niektórych seriach mam jeszcze trochę części do nadrobienia i sporo książek przez autora napisanych (chociażby Sebastian Fitzek). Te sprawy zostawiam na przyszłość, będę nadrabiać powoli. Ale „Ukrytą sieć” mogę zamknąć już teraz.
Skończył się listopad, a wraz z nim ostatnia książka, którą czytałam w tym miesiącu. Trochę już zacieram ręce na myśl o tym, co może przynieść Mikołaj (nikt nie jest nieomylny, nawet on, więc mam nadzieję, że stanie się cud i dostanę jakiś prezent 😉), a trochę jeszcze wspominam to, co już za mną. Co było wcześniej wiecie z poprzednich wpisów, zatem nie będę do tego teraz wracać. Szczególnie, że kolejna perełka przed nami.
Mam wrażenie, że ostatnio trafiają mi się książki o podobnym schemacie. Nie wiem, czy to dlatego, że listopad poświęciłam akcji Czytaj PL, czy czysty przypadek? Przed skończeniem powieści „Czarne morze” postanowiłam więc oderwać się od tego, co udostępnił Woblink i wrócić do książek jednego z moich ulubionych pisarzy.
Wyobrażacie sobie sytuację, w której zmieniacie się nieodwracalnie, ale życie nadal pozostaje życiem. Nic się nie kończy, czas się nie zatrzyma. Wszystko idzie dalej, tylko my jesteśmy obok tego. I patrząc na horyzont nie widzimy nic konkretnego, tylko jakąś bezkształtną dal. Nie potrafimy sobie wyobrazić, jak wyglądać by miała nasza przyszłość.
Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?