niedziela, 12 stycznia 2025

"Blackout" Marc Elsberg

W życiu niewielu rzeczy możemy być pewni. A jeśli wydaje nam się, że coś jest dane raz na zawsze, to możemy się bardzo zdziwić. Co się stanie, kiedy problem będzie dotyczył większej grupy ludzi, a nie tylko pojedynczej jednostki?


Elektryczna apokalipsa

Brak prądu przez godzinę czy dwie nie zwróciłby niczyjej uwagi, a już na pewno nie zaniepokoiłby większości społeczeństwa. Jest to problem uciążliwy, szczególnie dla firm, ale powszechny. W czasie, kiedy czytałam "Blackout" były okrutne wiatry i prąd wyłączany był kilkukrotnie. Mimo to nie wpadłam w panikę. Dlaczego więc dla bohaterów tej opasłej powieści stanowiło to tak wielki problem?
Otóż dostęp do energii elektrycznej straciło wiele miast w różnych krajach Europy. Ta sytuacja nie mogła być zbiegiem okoliczności. Dostawcy prądu zauważyli natomiast, że naprawienie usterki jest niemożliwe w krótkim czasie. W czym więc tkwi problem? Odpowiedzi na to pytanie szukają europejskie rządy, a także przedstawiciele Unii. Sprawy w swoje ręce bierze też włoski haker, Pierro Manzano, który odkrył nieprawidłowości w ustawieniach licznika. Czy człowiek, którego posądza się raczej o próby sabotażu, niż chęć pomocy zostanie potraktowany poważnie? Czy władze zdążą zażegnać kryzys, zanim dojdzie do prawdziwej katastrofy?

Kto zgasił światło!?

To pytanie może mieć wydźwięk humorystyczny. Jednak nie tym razem. Marc Elsberg w swojej powieści pokazuje, jak poważnym problemem jest brak prądu. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia europejskich władz, dlatego skupia się na takich kwestiach, jak ekonomia czy bezpieczeństwo. Jednak autor nie zapomina o zwykłych obywatelach, którzy też cierpią, bo nie mogą normalnie funkcjonować ani skontaktować się z bliskimi. Jednocześnie zaczyna pojawiać się panika. Bo przecież awarie zwykle dotyczą małych obszarów i są krótkotrwałe. Kto i dlaczego spowodował te problemy? Czy światu grozi zagłada? Wszyscy zadają sobie te pytania, ale tylko ci najwyżej postawieni mogą coś zrobić, żeby odkryć przyczynę i powstrzymać zamachowca (?).
"Blackout" to książka trudna w odbiorze, ze względu na zawiłości działania polityki międzynarodowej i sieci energetycznych w poszczególnych krajach. Na szczęście Marc Elsberg tłumaczy wszystko dość dokładnie i tak prosto, jak się da. Ponadto narracja jest płynna i wciągająca. Choć książka ma 800 stron, to przeczytałam ją bardzo szybko, bo ciężko było odłożyć (trzymać trochę też, więc zwykle podczas czytania ją kładłam). Po pierwszym dniu awarii, w którym wydarzyło się trochę za dużo, nie zauważyłam więcej takich nieścisłości i już nic mnie nie rozpraszało. Jak tylko się wciągnęłam, to korzystałam z każdej wolnej chwili, żeby przeczytać parę stron.
Czy to znaczy, że ta lektura była wybitna? Absolutnie nie. Zakończenie mnie nie zaskoczyło - od początku spodziewałam się, że może chodzić o coś takiego. Akcja czasem przyspieszała, ale specjalnie wartka to ona nie była. A jednak, ciekawi bohaterowie i ich obawy o przyszłość, a także dbałość o szczegóły (autor pamiętał o najdrobniejszych problemach związanych z brakiem prądu) sprawiały, że była to ciekawa przygoda. Aczkolwiek nie chciałabym przeżyć czegoś takiego, w książce mi wystarczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?