czwartek, 30 stycznia 2025

"Dom nad rozlewiskiem" Małgorzata Kalicińska

Zwyczajna kobieta ze zwyczajnym życiem postanawia coś zmienić. Czy wyjdzie jej to na dobre? Czy ta rodzina może być ze sobą jeszcze bliżej? Przekonajmy się!


Całkiem nowe życie

Gośka to kochająca żona i matka, kobieta uwielbia swoją pracę, spełnia się na każdym polu. Jej jedyną bolączką są relacje z własną matką. Tyle że zupełnie nie.
Owszem, przedstawia nam się w pozytywnym świetle, ale jej czyny całkowicie temu wszystkiemu przeczą. Kobieta chce tworzyć wspaniałą rodzinę, ale jest jedyną, która w ogóle się nie stara. Narzeka na męża i teściową, choć to nie oni są wszystkiemu winni. I nie dajcie się zwieść. Narzeka tylko po to, żeby za chwilę ich wychwalać. Pracę też niby lubi, ale wcale nie chce pracować tak, jak trzeba. Nie chce zmian, nie podoba jej się, że świat jest już inny. A ona przecież taka wspaniała, powinni jej wszyscy słuchać, bo jako jedyna się zna i ma najlepsze rady. Otóż nie.
Gośka w końcu traci pracę (i dobrze, bo o mały włos rozwaliłaby rodzinę). Jednak, zamiast usiąść i zaplanować przyszłość, postanawia odwiedzić matkę, z którą od dziecka nie miała kontaktu. Kobiety natychmiast nawiązują wspaniały kontakt i Gośka porzuca rodzinę, żeby mieszkać z dala od domu z matką i jej lokatorką. Szybko  przyzwyczaja się do nowego życia i wiejskich obyczajów, narzucając mężowi i córce, że mają się z nią przenieść. Co z tego wyniknie? Czy uda jej się stworzyć sielankę w domu nad rozlewiskiem?

Dostosuj się albo zgiń

Spokojnie! Wy nie musicie się dostosowywać. Możecie mieć o książce (tej i każdej innej) inną opinię niż ja i nadal czytać moje opinie.
W "Domu nad rozlewiskiem" tak przyjemnie nie jest. Gośka już na początku dostaje ultimatum - albo dopasuje się do realiów, albo może pożegnać się z pracą. I tak, kobieta traci zatrudnienie. Bardzo szybko. A potem zachowuje się, jakby zaczęła rozdawać wszystkie karty i wszyscy muszą dostosowywać się do jej pomysłów. Nie jest zresztą jedyną postacią, która mi się nie spodobała. W tego typu książce kreacje bohaterów są dla mnie szczególnie ważne, bo chciałabym się z nimi trochę zżyć (a mam z tym często problem więc wymagania są duże). Tutaj są oni wyjątkowo irytujący. Gośka wnerwiała mnie wszystkim, a jednocześnie była jakaś taka bezbarwna, mdła. Jej relacje z innymi nie miały wiele wspólnego z realnością. Zwłaszcza te z matką. Kobiety nie miały kontaktu, a młodsza została wychowana w niechęci do starszej. Mimo to spotkały się i od razu była wielka miłość. Dlaczego???
Nie chcę za wiele spojlerować, bo może ktoś się skusi, więc nie będę wchodzić w szczegóły. Zresztą nie ma w co wchodzić. Gośka wyjeżdża i stara się tworzyć zwyczajną, sielankową rodzinkę. Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda to jej zwyczajne życie, to sięgajcie po tę książkę. Jednak nie spodziewajcie się akcji, jakiegokolwiek zaskoczenia. Czytając, czułam się trochę, jakbym oglądała kiepski serial o całkiem zwykłym życiu, nudnych ludzi. Może jestem tak krytyczna, bo nie czytam wielu obyczajówek, ale tym razem po prostu nie polubiliśmy się z historią. Nie czułam tej sielankowej atmosfery, a jedynie znużenie. Urozmaiceniem były chwile irytacji na bohaterów, którzy wiele sobą nie reprezentowali, a ich zachowania były bardzo skrajne, w zależności od potrzeb. Aa i jeszcze przyroda. Tych opisów było tak dużo! I tak szczegółowo, że zasypiałam!
Jak ktoś ma ogromne pokłady cierpliwości, trochę czasu do zmarnowania i chce zobaczyć coś niewyróżniającego się, to bierzcie i czytajcie. Ja nie polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?