piątek, 13 września 2024

"Anioł z Warszawy" Lea Kampe

Czy literatura wojenna może nas jeszcze zaskoczyć? Jeśli ktoś interesuje się historią to pewnie nie, ale przecież nie o to chodzi w tych książkach.


Bohaterowie, których przedstawiać nie trzeba

Irena Sendlerowa w czasie II wojny światowej nie była anonimowa. Aktywnie działała na rzecz społeczności żydowskiej. Jej czyny zdecydowanie zasługują na to, aby o nich mówić. Po książce "Anioł z Warszawy" nie spodziewałam się niczego nowego. Oczekiwałam faktów, które można znaleźć w wielu innych publikacjach i trochę inwencji autorki przy tworzeniu prywatnej historii.
A jednak zaskoczyła mnie! Poza Sendlerową w powieści pojawiają się inne prawdziwe osoby, których działania możemy łatwo poznać w wielu źródłach. Także w innych powieściach fabularnych pojawia się wątek obozów koncentracyjnych. Tylko zazwyczaj czuć atmosferę strachu, a bohaterowie są wyraziści.
Tutaj niestety niemal każdy był płytki i bez wyrazu, a Irena (mająca już na początku 29 lat) okrutnie infantylna i naiwna. Trudno w to uwierzyć, zważywszy na to, co robiła? Tak, trudno! A jednak dało się ją właśnie tak przedstawić. Mimo trudnych doświadczeń kobieta potrafi bawić się w najlepsze z przyjaciółkami, wśród których są Żydówki...

Gdzie ta wojna?

Choć obozy koncentracyjne i akcje ratowania Żydów pojawiają się często, to zupełnie nie czułam klimatu, który zwykle pojawia się w literaturze wojennej. Jak sobie autorka przypomniała, to wspominała o biedzie, ale chwilę później wszyscy spokojnie jedli, a zdobycie kosztowności, żeby kogoś przekupić nie było problemem. Niby pojawiają się opisy przeszukań przez nazistów, ale właściwie Polacy jakoś bardzo nie cierpią. Narzekają czasem, ale w opisach tego nie widać. Kiedy nie ma konkretnej akcji, to życie toczy się, jakby nic się nie działo. Generalnie Lea Kampe przedstawiła wojnę trochę tak, jakby jej jedynym aspektem była zagłada Żydów. Zagłada, której też odebrała wiele emocji, strachu i stawiania oporu.

Zakazana miłość

Jak to często bywa w takich historiach, nie mogło zabraknąć wątków miłosnych. I super, bo w skrajnie trudnych sytuacjach łatwiej jest przetrwać, kiedy mamy kogoś obok. Jednak uczucia bohaterów nie powinny przyćmić prawdy historycznej, a tutaj tak właśnie się stało.
Czy ta historia miłosna wypadłaby lepiej, gdyby osadzić ją w innych realiach? Prawdopodobnie tak. Czy byłaby dobra? Raczej nie. Bo postacie Ireny i Adama są słabo wykreowane. Ich uczucia są widoczne, ale jakieś takie... miałkie. Jest to opowieść na poziomie harlequina, ale od porządnego romansu oczekiwałabym czegoś więcej.
Jeśli więc macie ochotę na romans lub literaturę obozową albo połączenie tych dwóch, to polecam znaleźć inne tytuły.

3 komentarze:

  1. Szkoda, że ta książka okazała się nieudana :(. Ale też dziękuję za ostrzeżenie, nie będę po nią sięgać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czuję przesyt tego typu literaturą, pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń

Polecany post

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?