niedziela, 21 listopada 2021

„Trzecia żona” Ann Aguirre

Są takie wątki, które pojawiają się w książkach sporadycznie. Inne natomiast spotykamy tak często, że wydawać się może, że niczym nas nie zaskoczą. Pieniądze, kariera, zazdrość – ile razy o tym czytaliśmy? Czy może pojawić się jeszcze coś nowego? Sprawdźmy!

 

Okładka książki Trzecia żona Ann Aguirre

 

Niedobrane małżeństwo

Podobno przeciwieństwa się przyciągają. Marlene i Michael są trgo dowodem. On bogaty, z pozycją i interesami. Ona uciekła z amerykańskiej wioski przed chłodem, głodem i nałogami. W dodatku jest dużo młodsza. Jednak zaczyna robić karierę w modelingu. Dzięki temu się poznają i zaczyna się ich wspólne życie. Dziewczyna jest oczarowana bogactwem i czułością męża. Do czasu, gdy ten pokazuje swoją prawdziwą twarz. Marlene ląduje w zamknięciu i jest zmuszona słuchać poleceń. Czy uda jej się wyrwać? Kto będzie górą? Do czego będą gotowi się posunąć, aby osiągnąć własny cel?

 

"Tajemnica sukcesu tkwi w przekonaniu, że w niczym się nie ustępuje pozostałym. Wiara w siebie może zaprowadzić człowieka dalej, niż można by sobie wymarzyć."

 

Ile kosztuje awans?

Teoretycznie na awansie społecznym powinno się zyskiwać. Ale czy zawsze tak jest? Wyobraźcie sobie nie mieć nic. Niemal dosłownie nic. Uczucie głodu właściwie nigdy nie ustępuje, ubrania nosi się dopóki cokolwiek z nich zostało, brakuje jedzenia, wody, światła, aż nagle… udaje się jeden ruch i wszystko się odmienia. Pojawia się ogromne bogactwo, blask fleszy, służba, ochrona, wypasione auta i dom jak z bajki. A w pakiecie jeszcze przystojny mąż, który sprawia wrażenie idealnego. Można się zatracić, prawda? Marlene miała prawo nie zauważyć, że coś jest nie tak. Kubeł zimnej wody spłynął na nią nagle. Ale dziewczyna, a właściwie wówczas już kobieta, nie poddała się. Chciała walczyć o siebie, chciała pokazać mężowi, że nie jest niezwyciężony. Jak to wszystko wyszło?

Według mnie przewidywalnie. Nie jest to wątek, którego bym wcześniej nie znała i tym razem też nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Powiem Wam więcej: spodziewałam się, że będzie lepiej. Kilka spraw wyglądało interesująco i wyobrażałam sobie, że będą w tym jeszcze emocje, a tu nagle wszystko się skończyło i został mi tylko niedosyt. Nie mogłam się pogodzić z takim finałem, tym bardziej że czytało się naprawdę dobrze. Czasem zaskakiwały mnie kolokwializmy pojawiające się zupełnie niespodziewanie, ale zrzucałam to na pochodzenie Marlene, która opowiada nam te historię. Może trochę nienaturalne, ale było to do wybaczenia. Zwróciłam też uwagę na kilka dziwnych akcji: bohater ma zasłonięte oczy, ale dostrzega ruch; zapaliło się światło, zobaczyła zapach. Interesujące zwroty akcji, czyż nie? Poza tym narracja była przyjemnie prowadzona. Dało się wyczuć drobne wpadki, ale płynęłam przez fabułę ciekawa, co będzie dalej. Było napięcie, zapowiadała się petarda na finał i… no właśnie ten finał mnie zawiódł. Ileż ja mam po nim pytań! Dlaczego w tych wszystkich tajemnicach nie było nic zaskakującego? Czemu tak dobra historia zakończyła się tak nagle? Jak wyjaśnić postępowanie bohaterów? No ok, to ostatnie trochę wyjaśnione jest – wiemy, jak to się wszystko zaczęło (to znaczy wiedzą ci, którzy czytali). Mimo to miałam ochotę na więcej. W tym całym napięciu zabrakło mi uzewnętrzniania się postaci. Jakieś to wszystko było ostatecznie nijakie. A naprawdę szkoda bardzo!

Ale to już było

Nie bez powodu zaczęłam od tematu wątków, które się powtarzają. Czytając „Trzecią żonę” cały czas miałam w głowie historię Faye ( recenzje książek znajdziecie tutaj). Nie są to opowieści identyczne, ale powtarzają się wątki. Zniewolona przez męża kobieta pragnie wolności, wciąga do gry innych i próbuje go zniszczyć. Mnóstwo sytuacji różni te małżeństwa, a jednak nie mogłam pozbyć się wrażenia, że książki są bardzo podobne. Kto już zna moje opinie o Faye wie, że nie były to miłe wspomnienia. Możliwe, że to uratowało „Trzecią żonę”. Jest to bowiem książka lepiej napisana, ciekawsza, z lepiej wyważoną akcją. Marlene jest o wiele mniej denerwująca, a jej plany nie były aż tak przesadzone jest w drugim przypadku. Lepiej też przedstawione są jej emocje. Przynajmniej na początku, kiedy mówi o tym, jak czuła się w domu i jak odbierała możliwość wejścia w nowy świat. ALE… Nie mogę przeżyć tego płytkiego zakończenia. Cały czas mam wrażenie, że wszystko, co z niego wyciągnęłam jest wytworem mojej wyobraźni. Czuję się tak, jakbym z treści nie wyczytała prawie nic. W dodatku były rzeczy, które mnie bardzo ciekawiły i w mojej głowie powstał już scenariusz na finisz tych wątków, a dostałam… dwa zdania wyjaśnienia, że coś takiego w ogóle było. Okropnie mnie to frustruje! A mogło być tak pięknie…

Mimo to myślę, że powinniście przeczytać i sami się przekonać, jak potoczyły się losy Marlene i dlaczego dziewczyna podjęła takie, a nie inne decyzje. Może bez oczekiwania na petardę uznacie, że to zakończenie nie jest najgorsze ;)

8 komentarzy:

  1. Raczej nie dla mnie. Tym razem chyba sobie odpuszczę, ale podobne wątki mam i w książkach, które czytam, między innymi o katastrofie naturalnej w Birmie w 2008 roku. Pozdrawiam serdecznie, z rana dla zdrowia szybki 23 minutowy spacer dookoła miasta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro znasz te wątki, to spokojnie możesz poczytać coś innego 😉 pozdrawiam

      Usuń
  2. Dostałam tę książkę, ale jakoś nie kusi mnie by zacząć ją czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro dostałaś, to ja bym przeczytała, żeby dać komuś wskazówki co do kolejnych prezentów 😜

      Usuń
  3. Wydaje mi się, że szkoda czasu na takie niedociągnięcia i spłycone zakończenie. "Zobaczyła zapach" wow - też bym chciała zobaczyć jak pachnie kurczak z suszonymi pomidorami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Pewnie gdybym ja wcześniej wiedziała, jak to się kończy, też bym po tę książkę nie sięgnęła. Chociaż te zapachy mają sens - ostatnio widziałam pierniczki i od razu zobaczyłam, jak pięknie pachną 😅

      Usuń
  4. Jak na razie nie ciągnie mnie do tej książki.
    Pozdrawiam
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak masz ciekawsze na liście, to lepiej po nie sięgnij 😉
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń

Polecany post

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?