wtorek, 10 grudnia 2024

"Właściwie bez winy" Viveca Stein

Czy dobry powód może usprawiedliwić złe uczynki? Co to właściwie znaczy, że mamy powód do czynienia zła?

Ile cierpienia zniesie jeden człowiek?

Autorka "Właściwie bez winy" od początku pokazuje nam, że bardzo dużo. A potem jest tylko gorzej.
Bohaterowie są wystawiani na ciężkie próby, a ich życie z każdą stroną jest trudniejsze. Dzieje się tak współcześnie i w historii sprzed lat. Wszyscy odnoszą mnóstwo ran fizycznych i psychicznych, a te wszystkie dramaty rozgrywają się na jednej wysepce.
Długo miałam wrażenie, że właśnie ta wyspa jest jedynym punktem wspólnym, ale w końcu zaczęło się to składać w jedną opowieść. Bo przecież nie ma książki, w której są dwie całkowicie odrębne historie (a jeśli taką znacie, to dajcie tytuł).
Tym razem byłam pewna, że historia Thorwalda ma jakiś związek z tym, co dzieje się obecnie. Pytanie tylko, jaki. Co może łączyć chłopca, który doświadczył przemocy domowej przeszło 100 lat wcześniej. Przecież nie byłby zdolny pozbawić życia nastolatki, a już na pewno nie zrobiłby tego w taki sposób. A może nie ofiara jest tu ważna, ale ten, kto znalazł szczątki? Mając tyle wątków do połączenia, można się spodziewać wszystkiego.

Kto tu zawinił?

Po tytule wywnioskowałam, że będzie to książka, w której zbrodniarz będzie miał dobry motyw. Że działania bohaterów będą wątpliwe, ale w jakiś sposób zrozumiałe. I tak faktycznie było. Chociaż nie do końca. Doskonale rozumiałam Norę, która uciekła z dziećmi, kiedy dowiedziała się o zdradzie męża. Chociaż do tej pory nie wiem, po co był ten wątek i parę innych elementów. Wiem, że historia staje się bardziej prawdopodobna, jeśli bohater czasem pije herbatę, ale czy potrzebujemy pół strony opisu tej czynności i wszystkich pobocznych, jak branie gazety? Ja na pewno nie, ale jeśli Wam to nie przeszkadza, to nie zrażajcie się do tej książki.
Może ma oklepane wątki, może nic odkrywczego w niej nie ma (albo to ja czytam za dużo thrillerów), ale jest ciekawa. Autorka trochę za bardzo odbiega czasem od tematu, ale za to główna fabuła była dobra. Narracja pozwoliła mi wczuć się w sytuacje postaci, dzięki czemu rozumiałam emocje Thorwalda i bohaterów drugoplanowych. Jedynie z gliniarzami miałam trochę problem, ale po przeczytaniu dowiedziałam się, że "Właściwie bez winy" to 3 tom serii więc pewnie po prostu musiałabym poznać kontekst.
Jeśli szukacie książki zgłębiającej psychologię postaci, mrocznej i tajemniczej, to sięgnijcie po "Właściwie bez winy".

3 komentarze:

  1. Ja sobie na razie odpuszczę, pozdrowienia .

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako psycholog, jestem bardzo ciekawa psychologii postaci,o której wspominasz.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem komu mogłabym polecić ten tytuł. :)

    OdpowiedzUsuń

Polecany post

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?