czwartek, 10 października 2024

"Prawdziwe kolory" Kristin Hannah

Są takie sagi rodzinne, przy których nasze prywatne problemy stają się błahe. A w innych odnajdujemy coś, co nas jeszcze bardziej dołuje. Jesteście ciekawi, jak było tym razem?

Idealna rodzina

Siostry Grey tworzą z pozoru doskonałe trio. Wspierają się, uzupełniają i dbają o wspólne dobro. Dbają, bo co ludzie powiedzą, jak coś się między nimi popsuje. Na tej opinii zależy przede wszystkim ich ojcu, który wcześnie został sam z córkami po śmierci żony.
Problem w tym, że jeśli 4 osoby chcą czegoś zupełnie innego, to nie mogą być wszyscy zadowoleni. Pan Grey faworyzuje najmłodszą córkę, która jest piękna i świetnie radzi sobie z końmi. To nie podoba się najstarszej, która ma nadwagę i nie potrafi jeździć konno. Losy sióstr śledzimy przez wiele lat, kiedy to najmłodsza, Vivi Ann dorasta i próbuje ustabilizować życie. Dziewczyna związuje się z Lukiem, mężczyzną, w którym zakochana jest najstarsza z sióstr - Winona. Czy uda im się ocalić siostrzaną relację? Jaki wpływ na siostry będą miały kolejne wydarzenia?

Pozory mylą

Chociaż siostry Grey ciągle powtarzają, że są ze sobą bardzo zżyte i zawsze się wspierają, to w ich czynach tego nie widziałam. Ta pozornie wspaniała relacja od początku pełna jest zawiści i wzajemnej niechęci. Konflikt dotyczy przede wszystkim Winony i Vivi Ann, ale średnia z sióstr - Aurora - ciągle się wtrąca i miesza między nimi jeszcze bardziej.
Miałam wrażenie, że autorka chciała pokazać Vivi jako pozytywną postać, ale w tej historii trudno szukać jakichkolwiek pozytywów! Żadna z sióstr nie daje się lubić, a ich zachowania są irracjonalne. Czasem tylko szkoda mi było Winony. Jej życie to istna komedia pomyłek, którą najczęściej nakręca Aurora. To właśnie średnia siostra najczęściej przypomina, że powinny się wspierać, ale rezultaty jej działań nie zawsze są wspierające, a najstarsza jest obwiniana o całe zło. Ta niesprawiedliwość strasznie mnie denerwowała, a kreacja postaci zupełnie nie oddawała tego, co mówiły, jak chciały, żeby to wszystko wyglądało.

Ile można jeździć konno?

Poza bohaterami książka "Prawdziwe kolory" ma też akcję (o dziwo). Jej tempo jest bardzo nierówne. Najpierw dzieje się bardzo dużo, a za chwilę pojawia się 30 stron opisujących przygotowania do kolejnych wyścigów konnych. I nawet bym to zrozumiała, gdyby konie stanowiły ważny element fabuły, ale ten element jest okrutnie nudno napisany. Niby dla bohaterów, a szczególnie Vivi Ann, jest to istotne, ale w ogóle tego nie czuć. Pojawia się jedynie kilka scen pokazujących, jak wielkie znaczenie mają konie.
Zwykle powieści pokazują te momenty życia bohaterów, w których dzieje się najwięcej. Tutaj miałam wrażenie, że jest odwrotnie. Autorka pomija 10 lat, w których coś się zmieniło w życiu wszystkich sióstr, a potem podaje nieistotne szczegóły i pokazuje sytuacje, które wiele nie wnoszą. Coś tu poszło bardzo nie tak i okrutnie się nudziłam przez ponad połowę książki. Nawet początkowa ciekawość, w którą stronę zmierza historia, zmieniła się w irytację. Bo ile można czekać na jakiś zwrot? A nawet, jak się jakiś pojawił, to tylko po to, żeby namieszać i znowu uspokoić tempo. Czułam się jak przy oglądaniu serialu, w którym można pominąć kilka odcinków, a i tak wiadomo, co się dzieje. Tutaj też można przeskoczyć o kilka kartek, a nawet całe rozdziały i nic się nie traci. Chyba że czas...
Jeśli czytał to ktoś, kto lubi spokojniejsze opowieści, to dajcie znać, czy moje odczucia to niedosyt adrenaliny, czy faktycznie jest tak nudno. Ja wracam do większych afer.

3 komentarze:

  1. Raczej sobie odpuszczę, pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  2. Może zobaczę, jakie wrażenie na mnie zrobi ta powieść :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak do tej pory czytałam tylko jedną powieść autorki, może kiedyś sięgnę po więcej.

    OdpowiedzUsuń

Polecany post

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?