Rodzina - bardzo ważna sprawa, czyż nie? Ale kogo właściwie można nazwać ‘rodziną’? Czy biologia może wywołać więź emocjonalną, nawet między obcymi ludźmi? Zobaczymy, jak to działa.
Odnaleziona po latach
Simone jest matką, której córka 18 lat wcześniej zaginęła. Helen miała wówczas pół roku i nie rozstawała się z pluszowym królikiem. Teraz do kobiety przychodzi Grace, twierdzi, że jest Helen, a na dowód pokazuje maskotkę. Dodatkowo dziewczyna wyznaje, że zabiła człowieka.
Simone nie chce robić sobie wielkiej nadziei, ale angażuje się w pomoc Grace. Nie na długo jednak, bo dziewczyna znika tak niespodziewanie, jak się pojawiła. W co się wpakowała? Czy grozi jej niebezpieczeństwo? A może po prostu chciała oszukać Simone, ale się wycofała? Z każdym rozdziałem akcja zagęszcza się, a zniknięcie Grace jest coraz bardziej zagadkowe.
"Czas nie leczy bólu, jaki sprawia utrata dziecka. Każdy mijający dzień jedynie zaciera w pamięci jego obraz i zmniejsza nadzieję."
Inne zaginione
Oprócz rozwiązywania tajemnicy zaginięcia Grace Simone zajmuje się też sprawą, o której ma zrobić reportaż. Poznaje rodzinę dwudziestolatki, która zniknęła bez śladu. Wszystkie tropy policji prowadzą donikąd, a zrozpaczona matka prosi o wsparcie dziennikarkę, która przecież przeżyła coś podobnego.
Inaczej, a jednak podobnie
Głównym i najbardziej rozbudowanym wątkiem jest szukanie prawdy o Grace. Bywa różnie. Czasem coś odkryją, podążają śladami, a czasem Simone wraca do swoich uczuć. Ciągle jednak jest dość ciekawie. Choć w pewnym momencie robi się strasznie dużo wątków i bohaterowie związani ze sprawą zaczęli mi się trochę mieszać. Na szczęście są różni i nie ma problemu z tym, żeby po kilku zdaniach znów ogarnąć. Zwłaszcza, że wydarzenia ciągle trzymają w napięciu i z każdym wątkiem robi się coraz bardziej intrygująco. Co może łączyć te wszystkie sprawy? Która z nich doprowadzi do rozwiązania zagadki?
W tym wszystkim nie zapominajmy, że jest jeszcze Charlotte, która zniknęła będąc dorosłą kobietą, ale jej matka odczuwa więź z Simone. Choć teoretycznie obie przeżyły coś innego, to jest między nimi porozumienie (może tylko pozorne, ale jest). Ja dzieci nie mam, ale wyobrażam sobie, że utrata potomka musi być czymś naprawdę okropnym. Szczególnie gdy nie wiadomo, co się dzieje. Trzeba w każdej chwili być gotowym na wszystko. Tylko czy się da? Zapewne uczucia bohaterek “Córeczki” to nie wszystko, co się wówczas czuje, ale książka pokazuje, że już pół roku wystarczy na związanie się z dzieckiem tak bardzo, żeby po osiemnastu latach ciągle mieć nadzieję na odnalezienie.
Jeszcze więcej bólu
“Córeczka” to książka pełna emocji. Są trzy matki, których dzieci zniknęły. Każda bardzo to przeżywa. A ta, która powinna już pogodzić się z sytuacją, ale nie pozwala jej na to odzyskana nadzieja, odkrywa, że sprawy mogą się łączyć. Jak? Czy sprowadzi to na życie kobiet większy mrok?
Jest też wątek, który pojawia się nagle, bez ostrzeżenia i wraca co kilka rozdziałów. Wiemy, że rzecz dotyczy studenckiej przeszłości jakiegoś mężczyzny, ale o co chodzi? Pierwsze związane z tym rozdziały mnie denerwowały. Niewiele się działo, wprowadzało zamęt, a potem… zaczęło się wyjaśniać, co ów młody człowiek ma wspólnego z resztą fabuły. I wtedy nie mogłam się doczekać, aż się dowiem, kim jest. A co przyniosła prawda? My, Czytelnicy, dostajemy wyjaśnienia, a bohaterowie… zobaczcie sami, tajemnice skrywane przez karty powieści najlepiej odkrywać samemu, żeby móc przeżywać to wszystko, co postacie, z którymi nie chcemy się utożsamiać, ale których problemy budzą współczucie.
Jedynym, co mogę Wam zdradzić jest fakt, że nie będziecie narzekać na brak emocji i intrygujących zwrotów akcji.