Rodzic dla dziecka jest gotowy zrobić wszystko. Tak samo, jak dziecko dla rodzica. Może nie zawsze, ale zazwyczaj tak właśnie jest. Wówczas otrzymujemy pełną miłości rodzinną opowieść... albo nie.
Na śmierć i życie
Córka Olivii, 11-letnia Alma jest śmiertelnie chora. Uratować ją może tylko przeszczep szpiku. Niestety, dziewczynka jest adoptowana, a rodzice nie mogą zostać dawcami. Olivia zrobi wszystko, aby odszukać biologiczną matkę Almy. Wejdzie nawet w sam środek świątecznego piekła. Dosłownie, bo w tej tragicznej sytuacji ma ona jeszcze bożonarodzeniową fobię. Czy może być gorzej?
Może.
Podczas szukania szpiku dla córki Olivia trafia na trop dziewczyny z kalendarza, której tragiczne losy prowadzą do domku w bawarskim lesie. Tam 11 lat wcześniej wyjechała Valentina, aby uporać się z demonami przeszłości. Zamiast spokoju znalazła kolejne zło, a jej koszmar nie kończy się na żywym kalendarzu adwentowym, w którym tak wiele cierpienia spotkało ją i chłopaka, którego kochała. Czy po takich przeżyciach człowiek wciąż potrafi kochać? Czy można wymazać przeszłość? Czy Olivia odnajdzie Valentinę i uratuje Almę?
Psycholog na tropie
Historia dziewczyny z kalendarza zaczęła się 20 lat wcześniej, ale wciąż budzi ogromne emocje zarówno w bohaterach, jak i czytelnikach. To opowieść pełna cierpienia i rodzinnych relacji. Olivia jest psychologiem i wykorzystuje swoją wiedzę do analizowania zachowań osób związanych ze sprawą. Liczy na to, że wnioski pozwolą odnaleźć Valentinę i uratować Almę.
Dla fanów wątków psychologicznych ta książka będzie prawdziwym rarytasem. Pojawia się w niej wiele teorii na temat tego, jak dzieciństwo spędzone w patologicznych warunkach wpływa na dorosłe życie. Dowiadujemy się, czy osoba o skłonnościach do zbrodni może świadomie uniknąć zła w imię miłości. Jest w tym sporo surrealizmu, jak w wielu ksiażkach Sebastiana Fitzka (
przeczytaj moje recenzje), ale opowieść porusza, skłania do refleksji i pokazuje różne odcienie rodziny i miłości. Bohaterowie są świadomi tego, że ich zachowania nie są poprawne, jednak potrafią je sobie tłumaczyć - nie zawsze w zrozumiały przez społeczeństwo sposób.
W tym całym szaleństwie pojawia się wiele niespodzianek. Od początku byłam pewna, że Valentina jest biologiczną matką Almy, jednak
autor tak poprowadził akcję, że zaczęłam w to wątpić. Zupełnie nie wiedziałam, kto jest kim i czym się kieruje. Finał tej historii okazał się absolutnie zaskakujący. Spodziewałam się wszystkiego, a mimo to takiego zakończenia nie byłam w stanie przewidzieć.
"Dziewczyna z kalendarza" to idealna pozycja dla fanów mocnych wrażeń i zaskakujących rozwiązań. A w okresie świątecznym sprawdzi się doskonale!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz