Szybka, brutalna śmierć. Brak śladów. Brak motywu. Żadnych powiązań między ofiarami.
Ten scenariusz dla policji oznacza trudne śledztwo, które może zakończyć się niepowodzeniem. Dla czytelnika to zapowiedź ciekawego kryminału, w którym nic nie będzie oczywiste.
Zaczynamy od zera
Wyjazd do Katowic miał być dla Tamary nowym początkiem. Jedynym punktem, jaki pozostał niezmienny, jest praca w policji. Komisarz już od wejścia została wrzucona w poważne śledztwo, jako osoba dowodząca zespołem. Okazało się to trudne, bo nie wszystkim samcom alfa spodobało się, że muszą wykonywać rozkazy kobiety. To nie tylko psuło atmosferę wśród śledczych, ale też utrudniało szukanie sprawcy mordującego strzałem prosto w serce. Takie modus operandi wskazywało na kogoś, kto doskonale posługuje się bronią, a takich osób nie pojawiło się w sprawie wiele. Bez dodatkowych śladów i czegoś, co łączyłoby ofiary, rozwiązanie tej sprawy jest bardzo trudne. Policja bardzo powoli znajduje nowe tropy.
Czy uda im się znaleźć mordercę, zanim zrealizuje swój plan? Jaki właściwie jest ten plan? Czy w tym całym chaosie Tamara uwolni się od przeszłości, która robi w fabule znacznie więcej chaosu, niż samo śledztwo?
Gdzie jest śledztwo?
Jak przystało na serię (którą wyjątkowo zaczęłam od pierwszego tomu!), książka "W martwym punkcie" zawiera sporo prywatnych wątków. Szczególnie dotyczących Tamary. Poznajemy jej przeszłość, dowiadujemy się, kim była i dlaczego przyjechała do Katowic. Tym, co różni tę powieść od innych serii kryminalnych, jest natężenie prywaty. Często jest to tłem do prowadzonego śledztwa, mającym tylko ogólnie przedstawić nam postacie policjantów, z którymi spotkamy się też później.
W tym przypadku jest odwrotnie. Życie i problemy Tamary są elementem dominującym przez większość fabuły. Do morderstwa wracamy, kiedy pojawią się nowe dowody. I wydaje się to oczywiste - przecież w większości książek akcja toczy się od jednego zwrotu do drugiego. Tylko że w "W martwym punkcie" czas pomiędzy akcją wypełniony jest prywatą, w której też wiele się nie dzieje. Jest przez to dość leniwie.
I tak aż do końca, w którym dzieje się aż nadto! Zakończenie śledztwa BARDZO mnie zaskoczyło. Choć już podejrzewałam, jaki może być motyw, to tego, co się wydarzyło, się nie spodziewałam. Fabuła nagle przyspieszyła, a napięcie sięgnęło zenitu. A potem wszystko się skończyło, znów wróciliśmy do życia Tamary, w którym... też wydarzyło się bardzo dużo. Takiego przebiegu zdarzeń nie spodziewałabym się chyba w żadnej książce, a już na pewno nie w tej będącej niezbyt emocjonującą, choć ciekawiło mnie to, jak się zakończy. Liczyłam na to, że tutaj autorka mnie nie zawiedzie, no i tak też się stało! Nie jest to książka wybitna, ale ostatecznie moje odczucia nie są złe. Dla kogoś, kto nie potrzebuje wielkich fajerwerków i lubi wątki obyczajowe w kryminałach, będzie to zapewne przyjemna lektura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz