Każda rodzina ma swoją historię. Czy w przeszłości możemy doszukiwać się wytłumaczenia dla teraźniejszości? Sprawdźmy, poznając początki rodu Winnych.
Jak to się zaczęło?
Dużo osób bada losy swoich rodzin. Często na wiele pokoleń wstecz. To ciekawe doświadczenie, które pozwala wiele się o sobie dowiedzieć. Wydaje nam się, że nie jesteśmy podobni do rodziców, a nagle odkrywamy, że niektóre cechy miał też nasz praprapradziadek. Tym razem zagłębiłam się w przeszłość rodziny Winnych, nie własnej.
A to dlatego, że seria "Stulecie Winnych" bardzo mi się podobała i chciałam wiedzieć o nich więcej. Z przyjemnością usiadłam do poznawania młodości babci Broni, a także ciekawostek dotyczących jej przodków. Dowiedziałam się, że wiele z tego, co wydarzyło się później, może mieć swój początek w przeszłości. Może nie jest to książka tak pełna emocji jak te, które zwykle czytam, ale to naprawdę interesująca saga rodzinna. W jej tle pojawiają się też wątki historyczne, co na pewno przyciąga niejednego czytelnika. Ale czy słusznie? Czy na pewno warto poświęcić czas całej tej historii?
Winni i wiele więcej
Jak już wspomniałam, bardzo chciałam poznać w końcu losy młodej Broni. A to za sprawą opowieści o jej wnukach. I na początku było naprawdę ciekawie. Historia miłości Bronisławy i Antoniego bardzo mnie ciekawiła. Szczególnie że byli to ludzie postępowi, jak na XIX wiek. Dostałam zatem coś poruszającego, ale i nietypowego. Potem dowiadywałam się, jak wychowywali kolejne dzieci i jacy byli ich synowie. I wówczas zaczął się chaos.
Pojawiają się co ciekawsze historie dotyczące każdego z Winnych, a zatem i różne perspektywy. I, o ile to było interesujące, tak wtrącenia już niekoniecznie. Dostajemy też bowiem informacje, że jakiś sąsiad/znajomy/człowiek z targu, coś przeżyli lub odczuwali. Te elementy były dla mnie zbyteczne, a w niektórych momentach przerywały główną oś fabularną na nawet stronę. Po co to było? Nie mam pojęcia!
Wydarzenia z tej książki dzieją się najwcześniej, a jednak lepiej czytać ją jako ostatnią. Opowieść jego przetykana spojlerami tego, co dziać się będzie potem. Kiedy czytamy o tym, jak zachowuje się Roman, jako dziecko, dostajemy nagle wtrącenie, że jako mąż będzie taki, a nie inny. Jeśli więc ktoś nie wie jeszcze, jakim był mężem, to później nie będzie zaskoczony. I niby nie o tajemnice w tym chodzi, ale moim zdaniem pozostawienie nutki niepewności, czy ktoś się zmieni, mogłoby pomóc tej serii. A na pewno nie zaszkodziłoby. Przecież po przeczytaniu pozostałych tomów wiedziałam, jacy później byli braci Winni. Nie trzeba mi tego tak wprost przypominać.
Mimo to uważam, że książka "Stulecie Winnych. Początek" jest dobrą lekturą. Tylko nie zwracajcie uwagi na upływ czasu, bo tak się wiele rzeczy nie klei. Chyba że Stanisław tak wolno się rozwijał, że w wieku 5 lat (sprawdzałam kilka razy, czy to nie ja się pomyliłam) nie korzystał z łazienki i bardzo mało mówił. Także, jeśli lubicie sagi rodzinne, to polecam przeczytać. I nie czepiać się szczegółów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz