poniedziałek, 5 lutego 2024

"Morderstwo w piątek trzynastego" Natalia Monkiewicz

Czy kryminał skierowany do młodszych odbiorców może być gorszej jakości? Dobrze, żeby nie był zbyt krwawy, ale czy wszystko można odpuścić?


Ciało w bibliotece

Nie bez powodu wspomniałam o młodszych odbiorcach, bo bohaterka książki "Morderstwo w piątek trzynastego" jest nastolatką. Jednocześnie jest to kryminał. Takie połączenie oznacza, że po powieść może sięgnąć osoba z wielu grup wiekowych. Tylko czy jest po co sięgać?
Książka zaczyna się mocnym akcentem - Anna wchodzi do biblioteki, gdzie znajduje ciało gubernatora. Zawiadamia policję i pogotowie, a potem wychodzi z pomieszczenia. Ponowne wejście jest dla niej szokiem, bo... ciała już nie ma. Gdzie podziały się zwłoki? Czy ktoś uwierzy nastolatce?
Sytuacja Anny nie jest prosta, szczególnie że dziewczyna mocno namieszała na miejscu zbrodni, rozbijając swój telefon i zabierając książkę o truciznach. Czy brak tego dowodu uniemożliwi znalezienie sprawcy? Możliwe, że policji tak, ale ponieważ ojciec Anny jest policyjnym psychologiem, dziewczyna postanawia sama ująć mordercę.

Absurd goni absurd

Ja wiem, że z debiutami bywa różnie, a książka dla nastolatków nie musi być pełna najmroczniejszych szczegółów, ale czy to może usprawiedliwiać każdą nieprawidłowość? Młodzi czytelnicy nie są przecież głupi! A autor, który dopiero zaczyna, powinien przyciągnąć odbiorców najwyższą jakością, czyż nie?
Otóż nie tym razem. Tutaj mamy bohaterów, którym wydaje się, że są geniuszami i potrafią wszystko, ale ja odbierałam ich jako skrajnie głupich i nieodpowiedzialnych. Reakcja Anny po znalezieniu zwłok była co najmniej dziwna (może poza tym, że faktycznie była w szoku). I tak, ludzie różnie przeżywają takie sytuacje, ale czy ktoś wpadłby na to, żeby utrudnić pracę policji, bo sam chce rozwiązać sprawę? A sama reakcja służb też była ciekawa - w wielu momentach nie reagowali na łamanie prawa, a sprawę morderstwa zaczęli rozwiązywać, zanim jeszcze mieli pewność, że to było morderstwo. I to wszystko stało się przed stroną 50. Dalszych nieścisłości spojlerować nie będę, bo może ktoś się skusi na przeczytanie ;)
A jeśli już ktoś jest po lekturze, to proszę o wyjaśnienie - w którym momencie Anna odzyskała telefon, bo ja chyba coś przegapiłam? (Piszcie tutaj najlepiej).

Anna uczy, czego nie robić

Jak już wspomniałam, Annie wydaje się, że jest mądra, inteligentna i tylko ona może znaleźć mordercę gubernatora. Tymczasem po pierwszych wpadkach na miejscu zbrodni, stawia siebie w bardzo złym świetle podczas przesłuchania, wściubia nos, gdzie się da i ledwo uchodzi z życiem. Niejednokrotnie. Jej postawa przez całą książkę jest przykładem zachowań skrajnie nieodpowiedzialnych i niebezpiecznych. Dokładnie tak nie robimy!
A jakby mojej irytacji było mało, dziewczyna znajduje sobie sojuszników, którzy są nie lepsi. Jedyną osobą, która zdaje się być głosem rozsądku w ich poczynaniach jest najlepsza przyjaciółka Anny, Christina. I Anna spokojnie mogłaby jej posłuchać i wycofać się z drążenia tej sprawy. Uniknęłaby wielu problemów, a my byśmy wiele nie stracili. Bo oprócz kompletnie odklejonych zachowań nasza bohaterka ma też przemyślenia i wnioski. Tylko ja do tej pory nie rozumiem, jak doszła do niektórych kwestii. I dlaczego przez cały czas nie dopuszczała do siebie tego, co dla mnie było oczywiste jeszcze w pierwszej połowie książki. Autorka tak bardzo chciała zaskoczyć na koniec, że aż przewidziałam wszystko. Jedynym zaskoczeniem było dla mnie to, w jaki sposób Anna odkryła prawdę, bo to, co ją nakierowało, wcale takie łatwe nie było. Miała więcej dowodów pod nosem.

Nie sama fabuła jest w książce

Chociaż to właśnie w niej znalazłam najwięcej nieścisłości. Ale były też kwestie techniczne, takie jak nienaturalne dialogi czy błędy w opisach. I, o ile brak pewnych informacji rozumiem (w końcu nie śledzimy poczynań policji, tylko bandy nastolatków), tak niektóre elementy muszą być dopracowane ZAWSZE! Niezależnie od gatunku i grupy odbiorców wymagam od książki przyzwoitego poziomu. Tu niestety błędów było za dużo, żebym mogła przymknąć na nie oko. A szkoda, bo sam pomysł wydał mi się bardzo ciekawy. Na początku liczyłam na ciekawe przeżycia. W końcu da się napisać historię, w której młodzi ludzie robią dorosłe rzeczy i da się to czytać (dowód znajdziecie w jednej z moich recenzji).

4 komentarze:

  1. Nie planuję czytać tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Nawet nie będę próbowała cię namawiać ;)

      Usuń
  2. Raczej nie mam ochoty jej przeczytać. Chyba irytowałyby mnie sprawy, o których piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tak czujesz, to może faktycznie lepiej odpuścić :)

      Usuń

Polecany post

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Byliście kiedyś tak szczęśliwi, że bardziej się już nie da? Co Was najbardziej uszczęśliwia?