niedziela, 4 czerwca 2023

"Gdyby drzewa mogły mówić" Hubert Malek

Niby ciepełko, niby wszystko fajnie, a ja się czuję trochę jak Sławek... Jak tu żyć?

Przydałaby się jakaś kawa.



Leśne tajemnice

Kim jest Sławek? Nie wspomniałam o moim znajomym, którego nikt nie zna. Miałam na myśli bohatera książki "Gdyby drzewa mogły mówić". Mężczyzna pracuje w lesie, lubi to robić. Ma kochającą żonę i dwójkę cudownych dzieci. Czego chcieć więcej? Dlaczego mężczyzna ma wrażenie, że jego życie legło w gruzach?
Wszystko przez las. Sławek podczas pracy znajduje zwłoki młodej dziewczyny. Widok poraża go i mężczyzna nie potrafi o tym zapomnieć. Bo i jak zapomnieć o sprawie, w której policja ciągle zadaje setki pytań? Niestety odpowiedzi znają tylko drzewa. Wszystko, co powinno zostać odkryte, wie jedynie las. Czy policji uda się dotrzeć do prawdy, zanim rodzina Sławka zupełnie się rozpadnie?

Opowieść pełna tajemnic

Wam też las kojarzy się z tajemnicami? Między drzewami może kryć się wiele sekretów. I czuć to od pierwszych akapitów powieści Huberta Malka. Początkowe opisy mają w sobie coś, co mnie bardzo urzekło. Wiecie, że zazwyczaj nie lubię, jak za długo nic się nie dzieje, poznajemy bohaterów, ich historie albo miejsce akcji. Tym razem dostałam długie, ale zupełnie nie nużące wprowadzenie, po którym chciałam więcej.
A potem zaczęła się akcja. I tu było już trochę słabiej. Tempo przyspieszało i zwalniało. Opowieść dzieje się z perspektywy Sławka, który nie jest związany z policją więc śledztwa w niej niewiele. Są za to inne tematy. Tematy, w których niby coś się dzieje, ale nie zawsze utrzymuje to moją uwagę. Nie zrozumcie mnie jednak źle. To, że czasem się rozpraszałam nie oznacza, że w ogóle nie ma sensu sięgać po tę książkę. Mimo czasowych zastojów byłam ciekawa, jak to się zakończy. Szczególnie w momentach, kiedy następowały nagłe zwroty akcji, które nie zawsze przewidywałam. Brakowało mi tylko jednego.
Kiedy zaczęła się akcja, zniknął gdzieś ten niesamowity klimat, wprowadzony na początku. Bardzo liczyłam na to, że jeszcze powróci! Musiałam jednak przestawić się na zupełnie inną, bardziej klasyczną, narrację. Pasowała ona do prostoty bohaterów powieści, ale to nietuzinkowe podejście z początku tak mnie zaintrygowało, że chciałam więcej.

Trochę mi się ten początkowy tom skojarzył z książką "Ofiara w środku zimy". Pamiętacie ją?

Historia zwyczajnej rodziny

W "Gdyby drzewa mogły mówić" nie ma wszystkiego, czego się spodziewałam. Są natomiast problemy rodzinne. Dowiadujemy się, jak to jest wychowywać nastolatka, trwać w trudnym momencie z małym dzieckiem, przeżywać wspólnie rodzinne dramaty. Rodzina Sławka nie jest skrajnie zła ani idealna. Mają swoje słabości, borykają się z wieloma trudnościami, a mężczyzna stara się, ale z różnym skutkiem. Są zwyczajni. I moim zdaniem to działa na ich korzyść. Z takimi bohaterami łatwiej się utożsamić, polubić, zaangażować w ich życie.
Tak było i tym razem. Chociaż, jak pewnie wiecie, rzadko jestem jakoś bardzo zainteresowana losami postaci książkowych, to jednak trochę ciekawa czasem jestem. Intrygowało mnie nie tylko to, dlaczego Sławek został wplątany w sprawę morderstw, ale też to, jak potoczy się jego życie prywatne. Czy mężczyzna podoła trudnościom? Czy żona zniesie presję? Jak z tymi niełatwymi wydarzeniami poradzą sobie dzieci? Mimo negatywnych cech Sławka trochę im kibicowałam. Miałam nadzieję, że będą szczęśliwi.
Czy byli, dowiecie się dopiero po przeczytaniu książki, która może nie jest wybitna, ale ostatecznie wypadła naprawdę dobrze. Może gdyby nie ten wspaniały początek miałabym inne oczekiwania i moja ocena byłaby jeszcze lepsza? Sprawdźcie sami, jak potoczyły się niecodzienne losy zwyczajnej rodziny.

10 komentarzy:

Polecany post

"Strażnik piekła" Maks Dieter

Ostatnio zauważyłam, że dużo osób czyta literaturę wojenną i obozową. Ja póki co nie mam na takową ochoty, choć jedna książka na półce jest,...